Ciekawie, ciekawie. Piątku nie pamiętam, bo był nudny, sobota niezwykle udana, nawet przemacany powrót do domu i usilne próby otwarcia na zewnątrz drzwi otwieranych do wewnątrz napawają mnie śladowym optymizmem. Niedziela była za zimna a poniedziałek przeczytany i przeoglądany w całości.
Dzisiaj zapowiadało sie ładnie, ale nic z tego. Jutro sobie odbiję.
Kolejne dwa (trzy?) weekendy jawią się jako niezłe chlańsko. Zmieniać sie będą tylko osoby dramatu ( komedii lub tragedii).
Wolność ma kolor czarno-czerwony. Więc co, ku*wa, ma znaczyć zieleń na paznokciach?
Ja to pieprzę.