Ulżyło mi, że znów mogłam z nim porozmawiać.
Odzywa się zawsze w najmniej spodziewanych momentach, kiedy jestem załamana, kiedy myślę, że to koniec dobrego czasu, że wszystko się posypało, stopniało jak zeszłoroczny śnieg.
A potem on pisze, godziny miają, a ja z nim rozmawiam, rozmawiam i rozmawiam.
I zdaje mi się, że minęło dopiero 5 min.
I mogę słuchać o jego problemach, ani słowem nie wspominając o swoich.
Ważne, że mówi do mnie. Pisze do mnie.
Nie oczekuję niczego w zamian za słuchanie i jego 'bycie'.
'Trudno mi być blisko Niego
i nie być z Nim.'