Życie to nie bajka bajkę można powtórzyć ...
Letni sobotni wieczór. Dochodzi 22.00. Jedziesz swobodnie swoim R1 w samym centrum rozgrzaneg o miasta. Nagle ruch zamiera skrzyżowanie ze światłami. Wyprzedzasz szeregi samochodów i zajmujesz pole position przy przejściu dla pieszych. Czerwone światło, więc cierpliwie czekasz. Podnosisz szybkę, bo upał daje Ci się we znaki i czujesz że Twoja bielizna tonie niczym Titanic.
Rozglądasz się. Na sąsiednim pasie za kierownicą sportowego mercedesa widzisz błękitnooką piękność, poprawiającą makijaż w lusterku wstecznym.
Puszczasz do niej oko.
Spoglądasz w prawo i widzisz dwóch muskularnych typów w czarnym BMW serii 3. Spoglądają na Ciebie lekceważąco. Kierowca auta wkręca 6-cylindrowy silnik bety na najwyższe obroty. Kpina czy zaproszenie do wyścigu? W głębi duszy uśmiechasz się, bo wiesz, że chłopaki z BMW za chwilę zobaczą Twoje plecy.
Czekasz....
Zapala się pomarańczowe, a zaraz po nim zielone światło. Słyszysz ryk auta, pisk opon i widzisz siwy dym, wydobywający się spod kół Beemki, która rusza w szaleńczym tempie. Czujesz nagły przypływ adrenaliny. Wrzucasz pierwszy bieg i delikatnie ruszasz. Po chwili jedziesz z szybkością 60 km/h. Mijając BMW pozdrawiasz chłopaków w aucie gestem Kozakiewicza. Wciskasz sprzęgło, odrobina gazu i & wzbijasz przednie koło wysoko ponad linię horyzontu. 80 km/h bez sprzęgła wrzucasz drugi bieg, cały czas pilnując równowagi.
Nie chcesz jechać równo, bo w końcu jest to wyścig. Ciągniesz na dwójce do około 180 km/h. Opuszczasz przednie koło na asfalt, bo wiesz że już po wszystkim. Samochody są daleko, daleko w tyle...