czas. nie wiem jak dla Was, ale dla mnie pojęcie dosyć względne. może oznaczć sekundę, godzinę, tydzień, dekadę czy nawet jakiś niesprecyzowany okres z naszego życia. na pewne rzeczy potrzeba tego czasu niewiele, na niektóre znacznie więcej, a jeszcze inne, mimo jego ogromnej ilości, nie zmienią się nawet o najmniejszy ułamek.
prawie 4 i pół roku, jedni powiedzą, że to mało, inni, że strasznie dużo. co ja powiem? że zależy, jak na to spojrzeć. niewiele ponad 2 lata? odpowiem to samo. ale wiem jedno: mimo ponad 4 lat w jednej jedynej kwestii nic się nie zmieniło. szczerze? mnie samą to czasem dziwi ale uświadamia mi to, że choćby nie wiem ile tego czasu minęło, to pozostanie już na zawsze. podejmuję wiele decyzji myśląc, co bym zrobiła gdyby było tak, jak jeszcze te niewiele ponad 2 lata temu. nie wiem, czy to źle, czy dobrze, nie wiem jak długo jeszcze będę zasypiać z myślą ,,co by było gdyby...".
zastanawia Was jaki sens ma moje gadanie? część z Was może się połapać, jaką aluzją jest ten wpis, część może się zastanowić, czy z moją głową wszystko ok. to takie moje filozofie, jak to odbierzecie, nie wiem. ale wiem, że na chwilę obecną nie widzę innej przyszłości niż ta, jaką zobaczyłam ponad 4 lata temu. pytanie, czy ktoś, kto mi ją pokazał może jeszcze raz w nią uwierzyć?