Witam szanownych Państwa.

Wszystkie trzy kawy dziś wypite (a chuj, pierdolnę se jeszcze jedną), obiad zjedzony, plecy nie bolą (dziwne) i będzie ćwiczone.

Acha, no i książki znowu się czytają.

Jestem już na samiutkim końcu "Rose Madder".

Dojebana.

Podoba mi się.

Przypomina mi trochę "Rękę mistrza".

Nie powiem Wam dlaczego, nie znajduję tutaj wspólnych cech.

Aaaaaa, nieeeee!!! Przepraszam -  O B R A Z Y  ! ! !  :D

W cyrku bez zmian.

Wymieniałem wczoraj olej w aucie (no kurwa, "Ty" wymieniałeś).

W sumie trochę z musu.

Trochę zajebałem.

I przez jakiś czas nie pilnowałem poziomu.

I tak jakoś się stanęło, że w sumie oleju nie było (nie no był, tylko mało).

A bez sensu byłoby wpierdalać nowy olej do upierdolonego, skoro za niedługo wymiana.

Tak więc tym sposobem czas na wymianę nadszedł prędzej.

Skuterkiem na razie nie jeżdzę.

Aaaaaa, nie powiem dlaczemu.

Powiem jak będzie po wszystkim (bo znowu skurwysyny będziecie czarować).

Mało coś ostatnio o polityce piszę, prawda?

No to dlatego, że moje główne źródło zrobiło sobię przerwę.

A dwa: tak jak w moim zakładowym cyrku, tak i te kłamliwe kurwy już mnie coraz mniej ruszają.

I dochodzę do smutnego (a jakże, przecież zawsze kurwa wesoły jestem, taki pozytywny), że "To by nic nie dało".

W sensie jakakolwiek zmiana.

Kurwy będą kraść, pluć nam prosto w twarze.

Niezależnie kogo i gdzie posadzimy.

Ale show będzie.

Już się zaczeło - "Nikt Wam tyle nie da, ile my Wam obiecamy".

600 plus... 700 plus... Milion kurwa plus - wygrywa Pan w ciemnym garniturze i białej koszuli.

To dopiero początek, prawdziwa jazda dopiero przed nami.

Żartuję, będzie dobrze.

Będzie bogato, eko i vogle zajebiście.

No jest w porządku, w porządku jest dobrze, robią dobrze wszystko jest w porządku, jest git.

Dobry przekaz leci.

Zdjęcie z dzisiejszego, psiego spaceru.