photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 KWIETNIA 2014

x.

Zawsze chcialam pisać ładnie i czytelnie notatki, ale niestety nie jestem na tyle uzdolniona. Zresztą kogo to obchodzi.. Czy coś się zmieniło? Nie. Żyjemy sobie wspólnie z A. Moim słoneczkiem. Wczorajszy dzień był niesamowity. Dawno razem nigdzie nie byliśmy, ciągle szkoła, praca, myślenie o tym by jakimś cudem się zobaczyć choć na 5 minut, Święta.. oj, mam dużo do napisania c: Impreza czekała na Nas otworem. Udało nam się skombinować pieniądze. Pojechaliśmy. Wcześniej, gdy się szykowałam wyszło małe nieporozumienie. Nie chciałam by Ona z nimi jechała do Nas, zalała mnie krew, nierwy wzięły górę. Oznajmiłam, że po imprezie rozchodzimy się, nawet nie wiem dokładnie jaki był powód i czy w ogóle on był, jednakże plany się zmienili i chłopacy przyjechali po Nas sami. Oh -.-' Kamień z serca, ulżyło mi z wiadomych powodów. Szczerze? Nie mogłam się doczekać, kiedy Go zobaczę, chociaż z początku byłam nastawiona do tego wszystkiego pesymistycznie. Nawet myślałam, by zostac w domu.. 

 

Przyjechali. Pojechliśmy. Ja, Mój, Ona, Ona i On. Obawiałam się jechać z Nim, ale wiedziałam, że Mój czuwa nad całą sytuacją, zaufałam mu, choć na chwilkę, choć troszkę. Oddałam Mu swoje bezpieczeństwo. Było parę postojów po drodzę, dziewczyny piły piwo, było bardzo wesoło :*

 

Dojechaliśmy na miejsce. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Idealnie. Weszliśmy do środka, czułam się zagubiona i niechętnie patrzyłam na to wszystko chcąc się szybko wycofać, zaryzykowałam.. Oni się ewakuowali, ciężko było ich znaleźć, byli wszędzie, ale poradziliśmy sobie. Jeden drinki, drugi, trzeci.. Zaszumiało mi w głowie i oddałam się muzyce i Jemu. Tak uwielbiam się tulić, być w Jego ramionach, niestety nie jestem na tyle odważna i śmiała by przyznać to na trzeźwo, muszę się czymś wspomagać. Przyznam szczerze, że ta noc była wspaniała, już dawno się tak dobrze nie bawiłam i oby się na tym nie skończyło.. Chce by to trwało wiecznie, podoba mi się, chce tego, pragnę bardziej niż kiedy kol wiek. O północy wysypali kolorowy proszek, poszliśmy po tym, było tego pełno na podłodze, podestach, stolikach, sofach.. Wymazałam nim chłopaków, jak dzieci, ale szczęśliwe dzieci. Przed 3 musieliśmy się zbierać, My tego nie chcieliśmy, ale zakończyliśmy imprezę z uśmiechem i satysfakcją. Prawda? 

 

Byłam padnięta. Doslownie. W drodze powrotnej Ukochany masował mi stopkę, cieszyłam się, że czuje Jego obecność nawet wtedy, kiedy trzymał mi po prostu stopkę na siedzeniu :* Doceniam każdy detal. Zatrzymaliśmy się na papierosa, umierałam z zimna, dał mi swoją kurtkę bym nie marzła, jejku.. Kochany jesteś, mój malutki bobalo :*

 

Położyłam się w domu. Czułam każdy mięsień na ciele. Czekalam, aż Bobalo wróci spokojnie do domu, bałam się by jechali sami, ten debil prowadził naćpany, byłam strasznie zła, ale wszystko skończyło się dobrze. Usnęłam.. Następnego dnia, czyli dzisiaj obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Było ok. 11, pojechałam zawieźć wniosek o dowód, w końcu! Baba zamiast wpisać mi 157 wpisała 167  i wciskała, że ja sama tak napisałam.. Odwiedziłam babcię, była strasznie szczęśliwa, buzia jej się nie zamykała, nie wiedziała co nam powiedzieć i od czego zacząć. Babciu żyj 1oo lat :* Następnie sklepy, ledwo żyłam i marzyłam, aby jak najszybciej wrócić do domu. Umówiłam się z Misiem, że przyjedzie do mnie i na URODZINY MOJEJ MAMY pójdziemy na jej grób. Wzięłam rower, wkłady do świeczek i pojechałam na cmentarz. Ledwo żyłam, droga była straszna, zasapana doczołgałam się tam, byłam sama, nie zdążyłam zapalić pierwszego znicza i już ogarnął mnie smutek. Potem żal, rozpacz, tęsknota i rozpłakałam się. Ryczałam jak małe dziecko. Misiek dołączył do mnie, nie wiedział w jakim jestem stanie, myślał, że jest wszystko w porządku, a nie było. Nie chciałam pokazywać mu, że płakałam, ale to wzięło nade mną górę. Szybko się odwróciłam i wtuliłam w Niego nie przestając wylewać łez. Uspokoiłam się. 

 

Siedzieliśmy na przestanku. Czekaliśmy na rozwój.. pogody? Zdecydowaliśmy się przenieść na piaskowiec. Kiedy to się skończy :c Zapaliliśmy, zjedliśmy, chwilkę posiedzieliśmy i zaczęło grzmiać, więc zwinęliśmy się do domu. Zaszłam do dziewczyn po ciuchy, szkoda gadać.. Jutro nie idę do szkoły, mam 5 lekcji, nie opłaca mi się, więc Kochany zawita u mnie, choć nie byłam i chyba do końca nie jestem do tego przekonana. 

 

Bless.