siemaa, dzisiaj znowu mam faze, leze, słucham smutnych piosenek i myśle o tobie, jak wiele dla mnie znaczysz/znaczyles.
juz sama sie gubie w tych pojebanych uczuciach, jestes dla mnie cholernie ważny, nie umiem kurwa tak poprostu o tb zapomnieć, a uwierz ze bym chciała, momentami nawet bardzo, ale wtedy przychodzi inna mysl, jak wiele zajebistych chwil bym straciła.
jestes jak jakaś choroba i mi jest jakos cholernie cieżko sie wyleczyć i chyba nie ma dobrego leku.
nie lubie tych chwil słabości tak jak teraz, lubie pokazywać ludziom ze jestem wesoła, zabawna i nie mam problemów, ze życie to dla mnie tylko ciekawa przygoda, bez emocji i bez bólu, ale juz dawno przekonałam, ze tak sie nie da, a strasznie chujowe jest to ze jak sie spierdoli jedna rzecz to potem nawet nie zdajesz sobie sprawy kiedy dołącza do tego wszystko i jeśli jestes twardy dasz radę, ale jeśli nie to cie przerosnie, nie dopuśc do tego,
nie chce juz o tym myslec, chce to wszystko zamknąć raz na zawsze rozum to popiera, ale serce wgl nie moze sie z tym pogodzić,
dobra nie bd juz pisać tutaj tych głupot ;x
naraziskoo ;*