Każdy czasami potrzebuje chwili spokoju i chwili by odetchnąć od wszystkiego co go otacza, tak chyba właśnie musiało się stać. Potrzebowałam ''krótkiej'' przerwy by przemyśleć sobie wszystko w czym i jak się otaczam. Bywają takie chwilę, kiedy chcemy za wszelką cene być sami, ale mimo wszystko obowiązki nam tego nie umożliwiają. I tak właśnie się dzieje, szkoła do której trzeba chodzić, i samotność w pokoju, która była jedną z rzeczy która w tamtym momencie była czymś cennym i ważnym. Czasami wolę pogadać sama ze sobą, niż z kimś obcym. Wiedziałam, że nadejdą toksyczne zmiany, wiedziałam, że nie zmienie swojego nastawienia do byłej miłości, wiedziałam, że będę czuła się szczęśliwa kiedy go zobaczę, poczuje...To wszystko było do przewidzenia. Pokój to miejsce gdzie człowiek się wycisza i tak naprawdę w 100% jest sobą, jest taki jakim znają Go ludzie, jest takim jakim go opisują jakiego lubia i kochają. Wychodząc gdziekolwiek( szkoła) byłam zammknięta..... A ja nie umimem zamknać się w sobie...Po prostu ta cecha nie jest dla mnie. Dlatego każde podłamanie leczyłam w głupie psychiczne sposoby, dlatego się zadrędzałam biłam swoje ciało. Zatrzymywałam się w połowie, błądziłam i nie wiedziałam co ze mną jest. Ale ja wiedziałam, że we mnie jest nadzieja, że znowu będę człowiekiem któym chcę być, który lubi pisać, czytać uczyć się i kocha ludzi, kocha ich problemy.....wiedziałam, ze znowu dojedę do tego, że będę taka jaka byłam..... Zmiany są, ale można obrócić się o 360o by znowu być tym kim się chcce być. Być po prostu sobą. W sobie grać na emocjach, tak jak się najlepiej potrafiło.
miłego dnia misiaki!