tak sobie czesko.
zdjęcie powyższe zamiesczam z racji takiej, iż optymizmu nigdy za wiele. optymistycznie dzisiaj ominęłam dwie matematyki, na pierwszą nie idąc, dlatego, że była matematyką, a nie religią, na drugą, bo fajnie się śmigało z Segim i wygodnie przesiadywało z nim na parapecie. i tak właśnie jest dobrze. co z tego, że po raz kolejny jestem zagrożona z matmy? hahah, bywało gorzej ;) podłapię jakąś dwójeczkę na sprawdzianie i po kłopocie :) oczekując na... nie wiem co, zamierzam... nie wiem co. miłej środy, dziubaski!