Ostatnio mało rozumiem. Nie wiem co się wokół mnie dzieje. Ale zauważyłam w tym wszystkim jedną bardzo ale to bardzo wielką ludzką wadę, przerośnięte ego. Ciągle tylko ja ja ja ja ja do wyrzygania. Nikt nie pomyśli o tym kimś z boku, o tej osobie która ciągle tego słucha, która ciągle jest.
Ja muszę. Ja chcę. Zrób tak bo ja uważam, że tak ma być. Będzie Ci tak lepiej.
Aaaa oszaleć można.
I nie wiesz w końcu czy robisz tak jak Ty chcesz, czy robisz tak jak komuś będzie lepiej, bo tak Ci namieszają w głowie że sam/a nie zauważasz różnicy. Jesteśmy ograniczeni jak w jakiejś pieprzonej grze. I zawsze nad nami jest te wielkie Ego, które czuwa żebyś się za bardzo nie usamodzielnił/a.
A najlepsze są osoby, które ledwo co Cię znają, a wiedzą już teraz co będzie dla Ciebie lepsze. I nawet dokładnie Ci powiedzą co masz zrobić.
A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla samodzielnej jednostki?
Mam plan, który będę realizować krok po kroku. Nawet jeśli będę miała zostać z tym sama. Nie zamierzam zmarnować życia przez jakieś wymysły.
Cieplutkie pozdrowienia.