Wiesz... chyba jestem jak kot, chociaż może nie. Na pewno nie jestem tajemnicza jak kot. Ani zabawna. I urocza. Ale jestem leniwa, zupełnie jak one. Chodzę własnymi ścieżkami, motywy mojego postępowania są niezrozumiałe. Jestem niezależna, często robię na złość. I chcę być najważniejsza. To zdecydowanie jest istotne. Każdy kot chce być najważniejszy, zwłaszcza dla ludzi, których obdarzył sympatią. Koty nie lubią, gdy głaszcze się inne koty.
Cześć. Wkurzam się. Cały czas. Na wszystko, co mnie otacza. Wszechobecną nudę, rutynę, cholerne zmęczenie i to wasze "nie lubię Cię, ale uśmiechajmy się do siebie". Cholera jestem młoda, a otacza mnie beznadziejność (oczywiście teraz sobie trochę poprzesadzam, bo przeciez nie jest tak źle, ale skoro nie mam nic innego do roboty...), to całe zmęczenie, i potężna kupa fałszu. Dochodzę do wniosku, że jestem kosmitką, albo chociaż urwałam się z jakiejś choinki, czy jak to się tam mówi. Nie rozumiem postępowania niektórch ludzi, zachowania tych którzy za miare zajebistości mają ilość wypitego alkoholu lub zrobienie czegoś głupiego. W sumie często nie wiem czego chce i nie rozumiem swojego postepowania, to jak mam rozumieć innych ludzi? Nie wiem.