Nie miałam jeszcze okazji przedstawic wam nowego członka rodziny ;)
Więc obecne stado składa się z 4 kotów i jednego psa :P Hmmm... ogólnie natura dąży do tego aby wszystko było w tzw. "równowadze", więc w sumie powinnam teraz skombinować sobie trzy psy, aby powstała "równowaga w naturze", czyli równowaga w moim domu :P
Chociaż 4 koty to i dla mnie przesada (jednak, co zrobić, jak znajdzie się małego chorego kociaka w ogrodzie, którego nikt nie chce adoptować? Nie wyrzucę go przeciez na ulicę...) i szczerze mówiąc, miłość do zwierząt swoją drogą, ale trzech dodatkowych psów bym nie chciała ;) Dwa, przy aktualnym stanie ofutrzenia, absolutnie mi wystarczą ;)
A teraz coś o czwartym kocie w moim domu. Cóż, nazywa się Jazz i jest bratem Florki. Znalazł się u mnie z tego powodu, ponieważ zmarła mu właścicielka. Zanim jednak trafił do niej, był u znajomej mojej mamy, która go oddała ze względu na to, ze urodziła dziecko (uległa namowom mało doinformowanego, w temacie zwierząt otoczeniu). Przez ile rąk ostatecznie przeszedł? Nie mam zielonego pojęcia. Od pierwszej właścicielki słyszałam wersję, że trafił do miłej kobiety. Kolejna wersja była taka, że gdzieś na wioskę. Weterynarz mówił, że był u ludzi, którzy mieli go przez pewien czas, następnie oddali i sprawili sobie "rasowce". Co było minęło, Jazz trafił do mnie, ponieważ mnie bardzo gryzło sumienie. W końcu to z mojego powodu wędrował z rąk do rąk. Ja sprowadziłam go razem z Florką do Polski. Odpowiedzialność za swoje czyny musi być i tak to mam cztery koty pod dachem.
Jazz jest całkiem fajnym kotem... całkiem, ale ma pewne braki. W wieku dziecięcym nie poznał w sumie nic, ciekawego. Czyli, brak socjalu... Atakował Piccolinę, co skończyło się dziurą na pinczerowych plecach :P Obecnie ją już toleruje i w sumie "olewa", ale czasem bacznie obserwuje. Nie mam absolutnie żądnego pojęcia, jak będzie wyglądało życie z tym kotem, ponieważ na razie stopniowo przyzwyczajam go do stada, a stado do niego. Kombinuję na wszystkie sposoby, bo jeśli koty się nie zaprzyjaźnią, będę musiała Jazz'a oddać i znów będzie wędrował.
Wracając do braku socjalu. Tak, braki w psychice ma spore, bo jaki normalny kot boi się drukarki? :P Aktualnie już się jej nie boi, tylko ciekawsko obserwuje. Bał się również gdakania kur, które słyszał przez otwarte okno, a kury znajdowały się na zewnątrz, spory kawałek od domu. Oczywiście nie znał psów i innych kotów, dlatego atakował pinczera.
Kociak jest wykastrowany i jest na prawdę cudowną "przytulanką". Wiecznie szuka kontaktu z człowiekiem.
Jest kotem ogromnym... waży 7kg, kłębu mu nie mierzyłam, ale ma chyba coś ok. 35cm.
Odnośnie łączenia stada... drzwi w pokoju zastąpi ramka z siatką, która umożliwi kociakom to, aby mogły się przez nią bić, krzyczeć na siebie czy co by tam chciały robić :P
Co to ja nie jestem w stanie zrobić dla tych zwierząt...