Pan G. ma niesamowitego nosa do wykrywania ściąg.
Wyczuł, że jestem uzbrojona w ściągi jeszcze przed egzaminem z makroekonomii. Na szczęsice nie zobaczył dowodów rzeczowych.
Poziom stresu podczas pisania był nie do opisania.
Na moje nieszczęście Pan G. usiadł praktycznie koło mnie i rozwiązywał krzyżówki, podczas gdy ja próbowałam wyciągnąć piętnastocentymetrową ściągę. Ściągę, którą miałam w prawej kieszeni i próbowałam wyciągnąć lewą ręką. Nadwyrężyłam sobie dzięki temu bark. Ściąganie to bardzo trudna sprawa. I niebezpieczna. Podnosi ciśnienie i w ogóle..
Wiem, jakieś bzdury piszę, ale już świruję od nadmiaru nauki. Serio.
Jutro umrę.
KTO TO WIDZIAŁ POPRAWIAĆ KOLOSY W SOBOTĘ? ;[