Zasuszyłam kiedyś rożę,tą czerwoną co mi dałeś,
gdy prezentem swoją miłość udowodnić chciałeś.
Ja wierzyłam, gdy szeptałeś komplementy, czułe słowa...
Teraz wiem, że fałszywą była Twoja mowa.
Wtedy jednak nie wiedziałam i szczęśliwie śniłam,
kiedy nocą w Twoje ciało czule się wtuliłam.
Gdy tą różę mi dawałeś, to mówiłeś: "Kocham",
teraz patrząc na ten kwiatek, wspominając szlocham!
Bo pamiętam jak cudownie było blisko Ciebie -
wszędzie, gdzie Ty byłeś ze mną, czułam się jak w niebie.
Nie wiedziałam, że to szczęście potrwa tak króciutko -
niesłychanie w pewien dzionek ustąpiło smutkom.
Powiedziałeś tak niewinnie: "Żegnaj moja mała.
To już koniec - nie powrócę, choćbyś bardzo chciała.
Kocham inną, z nami koniec - przyjmij to do siebie.
jeśli nawet Ty mnie kochasz, ja nie kocham Ciebie!".
Tak odszedłeś bezpowrotnie, ja zostałam sama!
"Tego kwiatu jest pół światu" - mówi moja mama.
Przyjaciele jak umieją, miło pocieszają.
Żebym Ciebie zapomniała, innych podsuwają.
Jakoś żyję tak bez Ciebie, jednak powiem szczerze,
że w Twój powrót ciągle jeszcze bardzo mocno wierzę.
Wiem, że to bez sensu i zapomnieć muszę,
więc przykre wspomnienia z kwiatem tym zasuszę.
Razem z tą różyczką niech wyschną cierpienia,
niech się z nią wysuszą o Tobie marzenia.
Później po koleji spalę każdy płatek,
niech uleci z dymem cierpień moich kwiatek.
Rodzę się na nowo od dnia dzisiejszego
i już jestem zdolna pokochać innego!
Żegnaj i zapomnij, że kiedyś istniałam.
Nie było mnie wcale Więc Cie nie Kochałam...