3 Września.
3:45 Głośny dźwięk telefonu słóżbowego. Marcin! szef z którym byłem na ty, zdenerwowanym głosem prawie krzyczał do telefonu. Natychmiast przyjeżdżaj do pracy! Z początku pomyślałem że zaspałem, ale zorientowałem się po kilku sekundach... Ale zaraz zaraz, przecież mam urlop...
-Nie ma żadnego urlopu, sprawa się coraz bardziej komplikuje. Na sto procent słyszałeś we wczorajszych wiadomościach informacje, na temat Siergijew Posad. Wybuchy śmierć panika pustka... No właśnie i Ewakuowali kilkudziesięciu bakteriologów i naukowców którzy mięli specjalne zadanie, sprawdzić czy w okolicy nie ma żadnego skażenia biologicznego po wybuchu tej ich zasranej bazy i laboratorium.
Po cholerę ich aż tylu tam wysłali. Nieco się zdziwiłem.
-Tylu ? było ich 320, zostało kilkadziesiąt.
(Na tę wiadomość, od razu straciłem ochotę na sen) Ale co to ma wspólnego z nami !? pytałem zdenerwowany, bo zostałem obudzony w środku nocy.
-Ci naukowcy, to są ludzie z ONZ. Utworzono w Polsce, Niemczech, Francji, Hiszpanii i Anglii strefy bezpieczeństwa i miejsca kwarantanny do których mamy ich przetransportować. W Polsce znajduje się 10 km od naszego lotniska. Problem w tym, że mamy informacje iż mają zostać zawieszone wszystkie loty. Ludzie będą wściekli ! musimy zmoblilizować wszystkie nasze siły i starać się ich uspokoić i nie dopuścić do paniki! Dlatego przyjedź jak najszybicej się da !
Ale dlacz.. Nie zdążyłem dokączyć i Marek się rozłączył. Wiedziałem że to już nie przelewki. była 3:50 zrobiłem szybko kawę, włączyłem wiadomości i przygotowywałem się do pracy. Na okrągło przez 24 godziny na dobę mówili o Siergijew Posad. I o tych naukowcach. Kilku którzy wrócili, i są przytomni opowiadają że coś ich tam zaatakowało. Większość z ocalałych którzy wracali, a raczej byli transportowani do bezpiecznych stref, mieli liczne ślady ugryzień na całym ciele... Nie były to ślady ugryzień zwierząt a raczej ludzi... Tak ludzi. To dziwne. Dania ogłosiła, że zawiesza układ z Schengen o swobodnym ruchu w krajach Unii Europejskie i wprowadza na swoich granicach kontrole sanitarną. Inne kraje, jak Szwecja czy Finlandia planują zrobić to samo. Myślę że jeśli jedni to zrobili, zrobi tak więcej państw. Radioodbiorniki, telewizory i internet, rozgrzewają się aż do czerwoności od nadmiaru nowych informacji. Z minuty na minutę jest coraz gorzej. Jedna strona internetowa pisała, że ktoś widział jak rosyjskie "zielone ludziki" "dobili" już martwego naukowca ONZ, po kilku chwilach on wstał i zaatakował żołnierzy ! Rzucił się na nich, chciał ich pożreć żywcem. Taa na pewno pomyślałem. A ja jestem kosmitą. o 4:30 byłem gotowy to wyjazdu. Ubrany jak zwykle tyle że dodatkowo wyposażony w broń maszynową, którą miałem schowaną w sejfie a dodatkowo walizce otwieraną na odcisk palca i specjalny kod który znałem tylko ja. (Takie wymogi bezpieczeństwa ze strony naszej firmy w celu aby nieodpowiednie osoby, nie mogły dostać się do broni) 4:53 dojechałem pod terminal i zaparkowałem na miejscu dla pracowników. Natychmiast udałem się do biura, w celu ustalenia jakie mam zadanie. Zostałem przydzielony do ochrony drzwi od strony płyty lotniska, aby nikt nieproszony nie dostał się na płytę, ponieważ wszystkie loty zostały tymczasowo wstrzymane aż do odwołania, nikt nie mógł wrócić do pracy, domu, do rodzin. Na pewno nie samolotem... A dodatkowo czekaliśmy na Rosyjski samolot trasportowy, którym mieli zostać przewiezieni chorzy (zarażeni) naukowcy, bakteriolodzy i cholera wie kto jeszcze. Lotnisko zmieniło wystrój, wyglądało jak jakaś wielka strefa kwarantanny rodem z amerykańskich filmów. Specjalny tunel z folii przez który mieli wejść ostatni pasażerowie samolotu lecącego do Krakowa. (To był ostatni samolot pasażerski, który opuścił to lotnisko) Zająłem swoją pozycje między tłumem zdenerwowanych ludzi, a wejściem do tunelu z z folii. Pomagała nam policja, która tworzyła żywy mur, a także wspierało nas wojsko, i żandarmeria. Gdy stałem i co jakiś czas upominałem ludzi aby zachowali spokój i pod żadnym pozorem nie przekraczali "muru policjantów" Lotnisko w Krakowie było jeszcze otwarte i było tam więcej lotów niż zwykle, dlatego mnóstwo osób chciało się tam dostać za wszelką cene. Słyszałem jak ludzie oferowali swoje samochody, a nawet nieruchomości wzamian za bilet na ten lot. Hierarchia wartości zdecydowanie uległa zmianie. Mieliśmy także wyraźne polecenie z góry, aby w razie sytuacji w której ktoś próbuje na siłę przedostać się do samolotu, po pierwszym ostrzeżeniu poprzez wydania komendy... strzelać. Nie w nogi. Jak to określił żołnierz który wydał to polecenie, "strzelajcie skutecznie" (po tych słowach miałem wrażenie że jesteśmy jak zomo) ale to nie były legalne demonstracje czy inne marsze które należy za wszelką cenę ochraniać. To jest tłum ludzi, w większości spokojni którzy chcą tak samo jak my dowiedzieć się o co chodzi i jak najszybciej opuścić to miejsce. Ale byli także i nerwowi pasażerowie, których próbowaliśmy uspokoić i zapewnialiśmy że niedługo coś się wyjaśni, jednakże nie mogliśmy udzielać żadnych informacji, których sami posiadaliśmy niewiele. Tutaj jednak chodziło o życie setek, albo tysięcy osób. Nie można było pozwolić aby ci ludzie w jakikolwiek sposób przeszkodzili w transportowaniu naukowcow którzy mieli wkrótce przylecieć, do strefy kwarantanny. W pewnym momencie, jeden facet ubrany w pognieciony garnitur, zarośnięty, zaczął krzyczeć że ma dosyć. Czeka od dwóch dni na swój samolot, jest biznesmenem i rząda biletu. Mogę się założyć, że przez noc wciągnął niejedną kreskę kokainy i był już nieźle naćpany. Ludzie się wyraźnie bardziej zdenerwowali, coraz więcej osób zaczęło krzyczeć na nas, wyzywać.. Ale zachowywaliśmy spokój. Chciałem aby jak najszybciej ci nieszczęśnicy mogli wrócić do rodzin, do domów lub tam gdzie mieli zamiar lecieć w innym celu. Aee cóż.. Nie mi o tym decydować. Chwilę później ten sam facet w garniaku, przebiegł pomiędzy dwoma policjantami w strone wyjścia.. Powiedział że musi lecieć do Krakowa i ruszył z całych sił. Był najbliżej mnie, próbowałem go złapać ale zanim się zorientowałem, był już koło mnie. Nie zdążyłem wyciągnąć ręki aby go chwycić a już był kawałek dalej.. Krzyczałem żeby się zatrzymał. Nie reagował. Trzymałem w ręku odbezpieczony karabinek HK416 taki sam jakie używają słóżby specjalne, takie jak GROM, jednostka wojskowa komandosów, czy jednostka wojskowa "AGAT". Mimo wyraźnego polecenia aby "strzelać skutecznie" z ignorowałem to i oddałem pojedyńczy strał w górę. Facet złapał się za głowę, schylił po czym zaczął biec jeszcze szybciej. Jednym szybkim ruchem palca przełączyłem tryb w moim HK z pojedyńczego na serie (3 pestki po naciśnięciu spustu) wycelowałem. Ta chwila trwała wieczność. Musiałem to zrobić. To była ostatnia chwila aby go zatrzymać. Nacisnąłem spust. Na plecach garnituru mężczyzny, jakby rozkwitły czerwone kwiaty. Runął na ziemie. Ja nie mogłem uwierzyć w to co zrobiłem, stałem w pozycji z której strzelałem kilkanaście sekund. W tym momencie wybuchła zbiorowa histeria. Płacz, wrzaski, strzały w powietrze. Sytuacja wymykała się spod kontroli.