Spoglądam na telefon tak nerwowo, jest pewien dygot, że muszę być zawsze i wszędzie dostępna. Myślę, że w pewnym momencie każdy z Nas tego potrzebuje. Do dziś pamiętam to poczucie, kiedy przez chwilę nie pracowałam, że coś tracę, że za mało robię, za mało się staram czy poświęcam...
Można było od tego zwariować.
Czułam się jak samo napędzająca się destrukcyjna maszyna.
I wychodzę na prostą, powoli lecz za ciosem. Szybka wyprowadzka z domu, własny samochód, całkiem nowa praca, życie na własny rachunek daje w kość. I mimo to daje radę, gdy tylko On jest ze mną.
a zdjęcie, dlatego by wywołało śnieg !