photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dodane 15 GRUDNIA 2007 , exif
15
Dodano: 15 GRUDNIA 2007


Obudziłem się. Głowa bolała mnie jak nigdy dotąd. Dzwoniło. Szumiało. Wszystko dookoła było zamazane i nijakie.
Powoli zaczynałem sobie przypominać, co mnie spotkało. A może lepiej byłoby powiedzieć kto. Kto mnie spotkał. Do dziś nie jestem pewien.
Chwilę później zasnąłem ponownie.
Po prawdopodobnie paru godzinach znowu się obudziłem, tym razem na serio. Szumienie ustąpiło. W miejsce otępienia pojawił się ból. Przede wszystkim w klatce piersiowej, z tyłu głowy oraz prawym kolanie.
- Gdzie ja, kurwa jestem?  Mruknąłem.
Dobre pytanie. Wyglądało jak las za cmentarzem.
- Cholera
Spróbowałem wstać. Poczułem się, jak ktoś wbijał mi sztylet w kolano. Upadłem i jęknąłem z bólu. Wyglądało to, jakbym miał pękniętą rzepkę w kolanie. Szukając innych obrażeń natrafiłem na zakrzepłą krew na tyle głowy. Zapiekło gdy dotknąłem, więc szybko cofnąłem rękę. Leżałem przez chwilę, przeklinając z powodu nieustępliwego bólu. Nie mogłem zebrać w sobie tyle odwagi by dotknąć klatki piersiowej. W końcu zmusiłem się, po czym znowu padłem plackiem. Przez ułamek sekundy, w czasie którego dotykałem żeber naliczyłem trzy złamania.
Dobrze, że się nie wykrwawiłem  Pomyślałem. Właśnie. Ubytek krwi. Muszę dojść do domu, czy mi się to podoba czy nie. Zacząłem macać ziemię dookoła. Natrafiłem na kij. Podparłem się na nim i wstałem pomimo okropnego bólu.

***

Po przejściu paru kroków zacząłem orientować się w terenie. Rzeczywiście, byłem w małej dolince po drugiej stronie cmentarza. Kij niespodziewanie przykleił mi się do ręki. Gdy na niego spojrzałem, zobaczyłem, że jest w połowie pęknięty i oblepiony krwią.
- Hmm.. ciekawe...
Mimo narastającego bólu w żebrach i kolanie posuwałem się dalej. Myślałem tylko o jednym  dojść do domu. Niestety chwilę później znowu upadłem.

***

Gdy znowu się obudziłem byłem w szpitalu, podłączony do kroplówki. Wszystko bolało. Nogę miałem odciążoną, w gipsie. Z tyłu głowy drapał mnie opatrunek. Żadna z pielęgniarek nie miała najwyraźniej czasu podejść, a że nie mogłem krzyczeć, z powodu ciągłego bólu żeber, postanowiłem skupić się na tym, kto mnie tak urządził.
Zacząłem sobie powoli przypominać. Wyglądało to jak kadry z filmu. Horroru. Pierwszym, co sobie przypomniałem było uderzenie w tył głowy, prawdopodobnie zadane kijem. Pomyślałem o kijaszku na którym się podpierałem w drodze do domu. Zemdliło mnie. To była MOJA krew. Później wróciło parę kolejnych wspomnień. Biły mnie trzy osoby. Każda miała po około dwa metry wzrostu i była potężnie zbudowana. To jednak nie było najgorsze... Najgorsze były... dynie...
Każda z postaci miała na głowie coś, co w mojej pamięci zapisało się jako dynia z wyciętymi otworami na oczy i szyderczym uśmiechem.
Wszystko okej..  pomyślałem   Ale dlaczego ci gości mnie tak skatowali?...
Do sali weszła siostra. Zapytałem jej o datę.
- A właśnie. Boris, Andrzej, mamy 4 listopada.
- Taa..
Znałem ten głos! Brzmiał zupełnie jak głos byłego mojej siostry. Czemu on też tu trafił?! No i, do cholery, dlaczego przespałem ponad trzy dni?! Ostatnią datą jaką pamiętam było przecież halloween!
Chwilę później leżałem przepocony - zacząłem sobie przypominać więcej. Nie lubiłem tego Andrzeja. Ostatnio nawet wywaliłem go z domu  wszedłem jak dobierał się do mojej siostry. Gdy kazałem mu wtedy wyjść... Miał coś złośliwego w oczach..
Chwilę później pielęgniarka wyszła. Postanowiłem nawiązać konwersacje.
- Jak tu trafiłem? Byłeś tu jak mnie przywieźli?
- Nie...
Dziwne. Musiał tu trafić po mnie.
- Spałem...  wycedził.
Aha. Czyli jednak nie.
- Od kiedy tu jesteś?  Zapytałem
- Od nocy z trzydziestego pierwszego na pierwszego.
Wyczuwałem coś złowrogiego w jego głosie. Tak czy inaczej byłem zbyt zmęczony, by dalej rozmawiać. Zanim zasnąłem przypomniało mi się coś jeszcze. Imię Andrzej& Słyszałem jak ktoś kogoś tak wołał i to już po tym, jak wyrzuciłem tego zasrańca z domu, a to było przecież dwudziestego siódmego.

***

Gdy się obudziłem była noc. Słabe światło wpadało przez okno na drugą stronę sali. Jego stronę. Po chwili usłyszałem szuranie.
Około dziesięć sekund później zamarłem ze strachu... Ostatnim, co widziałem była szyderczo uśmiechnięta dynia po drugiej stronie pokoju...



Komentarze

equal interesujące x) .. trochę poplątane ale mega ciekawe :) .. pzdr ;**
16/12/2007 13:47:20
foczka00 xD
boskie xD
heh mi nie dorównasz ale i tak dobre;p heh:)
16/12/2007 11:26:39
lokoocezz Sam to wymyslilem ;p
Nudzilo mi sie wczoraj xd
15/12/2007 22:24:28
krychazg oho;] dłuższego nie mogłeś?;> :P
15/12/2007 22:02:32
~swirnietedziecze to fragment jakiejś książki czy sam to wymyśliłeś?
zdjęcie łądne :D
fajne okularki :D
pozdrawia i zostawiam buziaka :*
15/12/2007 21:39:55
lokoocezz przeczytales chociaz ze p[iszeszs? xd
15/12/2007 21:26:20
~bailamos hmm to na poczatku brzmiało tak znajomo. dla mnie, świdniczanki :D
15/12/2007 21:20:11
marcio aha :]
15/12/2007 20:29:02