wedle życzenia, dodaję zdjęcie zajebiście sentymentalne i bardzo ważne dla mnie <3
szarość oczu to nie przypadek, bywają ludzie tacy jak ja, ludzie, którzy po prostu chyba lubią cierpieć, lubią chaos, pchają się w toksyczne znajomości, za wszelką cenę starają się pomóc, wyciągają z bagna ludzi, którzy nie dają z siebie nic w zamian. ludzie tacy jak ja zwyczajnie nudzą się ciszą, ciągle chcą więcej, ciągle pragną czegoś nowego, starają się wybierać ludzi najtrudniejszych, z przeszłością, z bolesnymi doświadczeniami, z duszącymi ich wspomnieniami, tacy ludzie oddają się w całości empatii i problemom, które w rzeczywistości wcale ich nie dotyczą, wspierają ludzi, którzy czasami nawet nie będą w stanie zauważyć, że zrobiło się dla nich coś dobrego. kiedyś chciałam przejąć na siebie każde pierdolone cierpienie i każdy ból ludzi dla mnie ważnych, ale wszystko to z czasem zostało uznane za moją słabość, czaisz. czasami mimo, że Twoje intencje są szczere, dostaniesz po dupie, bo życie uczy, że nie jesteś pępkiem świata i mimo, iż chcesz dobrze, spierdolisz. z czasem zauważysz, że są obok Ciebie ludzie, którzy tylko czekają, aż podwinie Ci się noga, lub zrobisz coś, do czego będą mogli się przyczepić, dodać coś od siebie. jeśli dobre serce zostanie uznane za słabość, raz jeden, drugi, trzeci w końcu się złamiesz, powiesz sobie dość i poddasz się. z czasem staniesz się kimś zupełnie innym, staniesz się silną, niezależną od nikogo osobą, wolną od wszelkich uczuć, zimną i wolną. skończy się cały ten chaos, znikną ludzie, znikną problemy, przecież to powinno być błogie uczucie, życie bez problemów, zmartwień, zakazów, nakazów. będzie pięknie do czasu, kiedy przestaniesz walczyć sama ze sobą, dasz upust temu, co ciągle walczy gdzieś głęboko w Tobie, zaczniesz walczyć na zewnątrz z każdym, ze sobą. będziesz walczyć w każdej chwili, nawet w snach będzie prześladował Cię bałagan i roztargnienie, możesz dalej wmawiać sobie, że kochasz ten spokój, że nie tęsknisz za problemami, za tymi ludźmi, że nie brakuje Ci płomienia, który kiedyś w Tobie płonął, ale to do niczego już nie doprowadzi, możesz tylko zniszczyć siebie, lub co gorsza kogoś innego, możesz usunąć się na bok, schować się i trwać w tym wyidualizowanym, być może z czasem się do tego przyzwyczaisz, może uda Ci się zmienić w sobie wszystko, jeśli Twój ogień nie był wystarczająco intensywny, ugasisz go z czasem, mój jest chyba zbyt silny, ciągle szukam komplikacji i mimo, że mam Ciebie i jestem spokojna, przynajmniej w czasie, kiedy jesteśmy razem, mam wrażenie, że z czasem zaczniesz gasić mój ogień, a ja stracę siebie. może to normalne, może tak ma wyglądać dorosłość, ale boję się, nigdy nie chciałabym stać się niewolnikiem drugiej osoby, niewolnikiem życia. chcę, żeby ten ogień został we mnie
w sumie to miło, że mogłam się wygadać, no, czekam na hejty, elo ;))