Jest źle. Gdybym tylko mogła, to bym skończyła z tym wszystkim, ale nie potrafię. Potrzebuje pomocy, ale nikt nie potrafi mi pomóc. Z resztą, nie pierwszy raz, zawsze jak jej potrzebowałam, to ktoś odwracał się ode mnie. Nie mogę się cieszyć czymś, co mi wychodzi, bo wiem, że z jakąś inną rzeczą mam problem.. więc.. Nigdy nie będe szczęśliwa. Po prostu nawet najmniejsze gówno w tym momencie jest w stanie zniszczyć mi dzień.. Te przeklęte koszmary.. Ja już nie mam siły. Na nic. Jestem jak jakiś robot. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Niczym. NIC nie zrobiłam. Zasługuje na chodź odrobine szczęścia, jak każdy człowiek. Nienawidzę siebie, swojego życia i tych fałszywych twarzy, które mnie otaczają. Spieprzajcie :)
Fuck it all. Fuck my life.