ten tydzień był bardzo dziwny
w poniedziałek wracałam z uczelni samochodem 5 godzin. Wyszłam o 14:30 a w domu byłam o 19:30. Pierwszy raz mi się coś takiego przydarzyło odkąd mam samochód
we wtorek nie poszłam na uczelnie bo nie chciało mi się nawet myśleć o jeździe autem. miałam ambitne plany żeby się uczyć z których oczywiście nic nie wyszło.
w środę pogoda się poprawiła więc skorzystałam z okazji i zamiast na wykład pojechałam na 9 rano do stajni
mój koń całkowicie oszlalał. Nikt kto tego konia zna nie powiedziałby, że ten koń może być niebezpieczny na jeździe, a jednak. Polinezja chciała mnie zabić już w kłusie W galopie było jeszcze lepiej. A po pierwszych skokach trener stwierdził, że nie będziemy więcej skakać
co najlepsze koń jest w stałym treningu. Jak mnie nie ma, wsiada trener, ale Polinezja i tak ma szajbe bo mało na padok wychodzi