Przeraża mnie to, że ostatnio nie mam czasu zupełnie na nic. Nie spodziewałam się, że ten rok szkolny będzie taki. Nie byłam zupełnie przygotowana na tę tesknotę, tęsknotę na normalnością. Tęsknotę za trwałością. Bo to wszystko tu się tak rozpada stopniowo, po kolei. Niszczeje i gnije.
W sobotę urodziny. Chciałabym, żeby to był jakiś przełom. Pewnego rodzaju próba i czas podjęcia pewnych decyzji.
Wszystko kręci się dookoła szkoły. Męczące. Wstajesz po szóstej, jesz śniadanie, spędzasz pół godziny w zimnym autobusie, starasz się nie zwariować w szkole, wracasz, uczysz się i idziesz spać. I tak dalej. Mam już dość tej monotonii. Przytłacza mnie.
Tylko dzięki Tobie od połowy czwartku tęsknię już za poniedziałkiem.
Najbardziej brakuje mi Twojego milczenia. "Proza życia to jest magii kat". Nie, ja nie tęsknię. Po prostu zapomniałam, jak się uśmiechał.
A prawda jest taka, że czasami brakuje mi Was tak bardzo, że ledwo mogę to znieść.
Choruję na Stachurę.
Minęło wiele miesięcy, ale mnie nic nie minęło. Czas dla mnie w miejscu przystanął.