Tak się dzisiaj czuję.
Wszyscy jadą do Warszawy. Nie lubię Warszawy. Ale chciałam się pojawić na DarkMarkecie jeśli byłaby okazja, bo miło by było poznać parę osób osobiście. A nie tak łatwo pojechać do nich na drugi koniec Polski. Ale nie, nie może być kolorowo.
Najpierw odpuściłam targi w Wwie bo Maciej autem miał jechać tydzień wcześniej do stolicy, to szkoda paliwa na dwie akcje. Potem się okazało, że w ten sam weekend jest Refashion w Brzydgoszczy, no to tym bardziej DM odpadł z planów. Później wyszło, że maciejowe zawody są przełożone i będą w tym terminie co DM. Fajnie, ale miałam brać udział w RF, więc... Nie, nie będę brała udziału w RF, nie ogarniam i nie jestem w stanie tego ogarnąć, za dużo innych, przykrych rzeczy na głowie. Moja psychika wariuje. Ale ej, jest okazja, mogę jechać na targi do Wwy. Zwłaszcza, że Maciej miał w planach wyjechać w sobotę rano, czyli spoko, damy radę. Nie, jednak nie, zmiana planów, chłopaki jadą w piątek. Eh, super, czuję się, jakby ktoś tu nie brał mnie pod uwagę w ogóle...
Pojechał. Godzinę temu. A ja siedzę i ryczę, bo mam już dość tej całej farsy.
Mam dość tego, że staję na głowie, a i tak ostatecznie nie liczę się wcale.
Nie wiem co mam robić ze swoim życiem, bo nie ważne jak się staram to i tak później się czuję, jakbym gadała do ściany.
Idę oddać książki do biblioteki, zapłacę karę za przetrzymanie. Nawet nie dałam rady przeczytać do końca.
Niewiele ostatnio daję radę zrobić.
Niech już minie ta benadzieja, mam dość.