Cały tydzień wolny mija po woli, jutro do Manchesteru x]
A w sobote Halloween x]
Halloween--->W tym czasie w Irlandii kultywowano "Samhain Night" poprzedzajaca
"All Hallows Day" czyli Dzien Wszystkich Swietych. W kulturze celtyckiej swieto to bylo zwiazane
z czczeniem celtyckiej bogini urodzaju o pieknym imieniu - Eiseria. Wierzono bowiem, ze w tym czasie
- kiedy jeden z cyklow zwiazanych z jej kultem dobiega konca (jesien), swiaty zycia
i smierci sie przenikaja. I podobnie jak u Slowian trzeba bylo sobie z tym radzic ;) Poniewaz uznawano, ze postacie z zaswiatow tak czy tak na ziemie schodza, jedynym sposobem na uchronienie sie przed ich zgubnym wplywem bylo ubranie sie jak one i "wmieszanie sie w tlum". Stad wzial sie zwyczaj przebierania sie w te noc. W Irlandii rowniez wage przykladano do datkow, tyle ze tu dzieci sie tym "trudnily", chodzac od domu do domu i szantazujac sasiadow "albo slodycze albo psikus!" (Treat or Trick). A skad sie wzielo wkladanie swieczek w wydrazone dynie? Ano stad, ze swiatelko to symbolizowalo dusze zmarlych badz tez mialo chronic przed nimi. Zwyczaj ten, najbardziej kojarzony z Halloween, jest zwyczajem irlandzkim i poczatkowo drazono rzepe! Dopiero wraz ze wzrostem zamoznosci irlandzkich emigrantow na nowej amerykanskiej ziemi, zaczeto uzywac do tego celu dyn. Byly wieksze i latwiejsze w "obsludze" niz rzepa. Przedchrzescijanskie uzasadnienie wkladania w dynie (rzepe) swieczek jest zwiazane z mitem o tzw.
Stingy Jack'u. Stingy Jack byl to stary, cwany pijak, ktory dnia pewnego wywiodl diabla w pole, podstepnie zapedzajac go na drzewo, po czym wlozyl w pien drzewa krzyz, przez co ten nie mogl zejsc na dol i zostal tym samym uwieziony. Zdawaloby sie na wieki, ale to byl diabel ;) ...wiec zagadnal Jack'a, ze gdyby tak ten mu pozwolil zejsc, nie zabierze jego duszy po smierci. Propozycja Jack'owi wydala sie nie do odrzucenia rzecz jasna, zabral wiec krzyzyk i szczesliwy z takiego ukladu powedrowal przed siebie. Przyszedl jednak czas jego smierci. Stanal przed bramami Niebios, a tam Swiety Piotr mowi mu, ze wejsciowki mu za bardzo dac nie moze, bo cale zycie zmarnotrawil, chlal strasznie - zadnego pozytku z niego nie bylo jednym slowem... i biala sukienka aniolka nie wygladalaby na nim dobrze. Jack wzruszyl ramionami, bo nie sposob sie bylo nie zgodzic i poszedl do piekla. A tam diabel drzwi otworzyl i mowi, ze sory, ale mieli uklad, ze on jego duszy nie wezmie i rob chlopie co chcesz. W tym momencie Jack zostal w kropce... co robic? Nigdzie go nie chca. Przyszlo mu zatem tulac sie miedzy niebem a ziemia razem z innymi niegodziwcami po wiecznosc. Ale tak latwo zbyc sie diablowi nie dal. Wrocil i mowi do niego, ze tak: ma rzepe ze soba, co by glodnym nie byc, ciemno wszedzie w tych zaswiatach... moze by tak diabel na ogien sie zrzucil, ma w koncu dojscia, ten by sobie ognik do rzepy wlozyl i droge sobie chociaz oswietlal co by w jakas psia kupe nie wejsc na przyklad... ;) Diabel sie zlitowal i go ognikiem poczestowal. Stad wlasnie w noc Halloween o biednym blakajacym sie Jacku wszyscy pamietaja, nadali mu ksywke "Jack O'Lantern" a czas ustanowil go symbolem tych wszystkich blakajacych sie w te noc duszyczek i upiorow.