Przed chwilą wróciłam z koni.
Pozwolę sobie opisać.
Dojechałyśmy,przebrałam się,bierzemy uwiązy i po konie.
Musiałyśmy z Ulką przejść na około stajni i stwierdziłyśmy,że będzie większa frajda,jak sobie wsiądziemy na koni i tak wrócimy.Wzięłam Polisę,z uwiązu zrobiłam wodze (ktore były za krótkieeee ),wsiadłam ze stołka i jadymy z końmi.Masakra.Na bardziej kościstym koniu nie jechałam nigdy w życiu O.o Masakra - od lata nie jeździłam na oklep.Ale dobra,dojechałyśmy do stajni,czyszczenie,siodłanie i w teren.Mhm....Kołysanka zaczęła świrować,cała spięte.No to niestety - musiałyśmy zostać na placu.Wjechałyśmy NA KONIACH!!!do stajni,przejechałyśmy przez nią jakoś ( xD ) i znowu na plac.Jazda była taka sobie - ile można wysiedzieć na koniu,który NOM STOP kaszle przez CALĄ godzinę?Dobre pytanie.Ten koń mnie roznosił ;/ Ale jak sie nie umie jeździć,to sie ma.Było troche ćwiczeń na drągach z panią no i nawet wysiadywałam kłus bez strzemion
ale że koń mnie roznosił...Galopu nie było.Może w nast. sobote na Samancie?
No cóż.Bywało lepiej.
Bryczesy sprawdziły się dobrze.
Jutro sesja w Katedrze <D cieszem siem niezmiernie.
Tyle.
Ale się rozpisałam O,o
Cya.
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.