Okay,z racji tego,że moja babcia zajmuje się uczennicą,
a wy domagacie się poszerzenia mojej myśli : "z N. jest nienajlepiej...",
mam trochę czasu na bezkarne rozpisanie się w tej sprawie.
Nie,nie,nie,nie....
nie zacznę od tego,że jest zapasiona i wiecznie w ciąży,
bo to każdy wie.
Okay,przejdźmy do 'lepszych szczegółów'.
Nora (tak jak większość koni trzymanych na wsi [chodzi mi tu o 'staroświeckie' metody hodowli] ) od rozpoczęcia zimy nie była na dworze.To widać po jej wzroku,chęci wyjścia z tej stajni...gnój nie wywalany był chyba od wakacji.Jeśli w ogóle.. anyway. No nic nie pościelone nawet,podejrzewam że tego jest jakaś...5cm warstwa jak nie lepiej.Wczoraj woda w wiadrze przymarzała,dziś żadnego wiadra nie było...koń stoi i wpierdziela siano.I sra.No bo w sumie co ma robić...?Ma siana od chuja (tak,no oczywiście,że to dobrze!),ale co za dużo to nie zdrowo,jak mówią.Nora jest po prostu ujebana do tego stopnia,że zakleje zejdą dopiero z zimową sierścią niestety...no,oczywiście nie można jej za to winić - po raz kolejny w ciąży,źrebaczek w brzuszku się rusza,mamusia lubi poleżeć.
....w gnoju musi leżeć oczywiście.
Grzywa pokołtuniona,ogon zaklejony,kopyta nie ruszane od dawna,oczko zaczyna ropieć.
Powód powszechnie znany - brak czasu....właściciel wstaje o 6 rano,daje koniu pić (wiosna-jesien konia wyprowadza na pastwiska) i do pracy za wieś.I szukać to go można sobie wszędzie.
Wczoraj złapałam go przypadkiem,dużo ludzi z ekipy było (z sąsiadami też sobie porozmawiałam,hehe,pozdrawiam panów ; > ),rzucił tylko : "Dzień dobry,Norę można odwiedzić,w stajni stoi. ^^ " ...i tyle go widziałam.
Teraz pewnie większoś kieruje pytanie : co ja od siebie mogę zrobić?
Odpowiadam : gdyby Spychowo było 30km od Olsztyna...
...to bym jeździła na całe weekendy.Tak.Jeździłabym do Konia,opiekowała się,karmiła,czyściła,jeździła,sprzątała.
...ale do Spychowa nie mam 30km,ale 80km i dojazd jedynie PKSem.
Uwierzcie,nie da rady.Powiedzmy sobie to szczerze.
Jest mi z tego powodu żal.
Spróbuję jeszcze porozmawiać.Chciałabym w wakacje zatrzymać się na dłużej,na miesiąc i zająć N.
Hm.
Niedawno wróciłam od N.Przytaszczyłam reklamówkę szczotek i wzięłam się do akcji.
Z przykrością stwierdzam,że N. chyba nigdy nie była szczotkowana.
Ale jaka dzielna była!Ohoho!
Chyba jej się nawet spodobało.Oczywiście zaklei nie udało się ruszyć...do tego bolało.
Ale przynajmniej rozczesałam jej zabójczą grzywę,która była pokołtuniona,główka jest już czysta,oczko przetarte,a to co nie było zaklejone - rozczesane.Z ciekawości nawet poprosiłam o podniesienie przednich nóg.Dopiero teraz zobaczyłam jakie ona ma ogromne kopyta :D haha...
N. wydała się być uszczęśliwiona moją wizytą.To wszystko,co mogłam chwilowo dla niej zrobić.
Welll...
smutno.
Jutro poczyszczę dalej,poprzytulam,dam japyczka.
Okay,nie rozpisałam się zbyt zrozumiale.
Wybaczcie,nie potrafię tak z ciągu pisać.
Pozdrawiam,jutro się odezwę.
PS Lalka znana również jako L. od października jest u handlarza i tuczona na rzeź.Jeżeli jeszcze tam jest..
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.