Chciałbym napisać coś mądrego.
Tak bardzo, bo tyle myśli kłębi się w mojej głowie.
Te nieposkładane, te nienarodzone, te przebrzmiałe, te smutne, jak i te wesołe.
Jest ich zbyt dużo bym był w stanie je uporządkować.
Z drugiej strony jednak po co?
Wszak wszystkie krążą wokół Niego.
Bez Niego byłbym niczym.
Gdyby spojrzeć nie tak daleko wstecz, powiedziałbym, że miłość to wynalazek głupców.
Rzekłbym, że to zjawisko mnie nie dotyczy, że jestem ponad to.
Teraz. Teraz, gdy Jego głowa spoczywa na moim torsie czuję się spokojny, bo znalazłem kogoś, kto pokochał mnie takim, jakim jestem.
Jest przy mnie.
Każdego dnia.
Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Niego.
Wiem też, że On nie potrafi żyć beze mnie.
Jaki z tego morał, pewnie spytasz. No bo przecież nie zamierzałeś czytać "kolejnej, ckliwej, miłosnej historyjki".