Nie mogę uwierzyć, że już jestem w domu. Tyle widziałam, wspaniale się bawiłam... Chwila w Niemczech, Czechach, najcudowniejszej Bawarii... W krainie mojej mentorki, Sissi. ;) Aż się kręci w głowie.
A potem pięć dni z Kubusiem, jedynym czterolatkiem, dzieckiem, które umie doskonale poruszyć moje serce. Ma cudne dołeczki, śmieje się ciągle, nigdy nie płacze i zawsze się pyta, jak się danego dnia czuję. Jedyna osoba, która o mnie dba. Może to dlatego tak go kocham...
Minęło tyle dni, a ja nie zważałam na to, co jadam. Teraz mi wstyd przed samą sobą. Zdjęcie, które widzicie, przedstawia mnie z marca. Wtedy jeszcze mało zważałam na to, jak wyglądam. Że jestem cholernie, niewyobrażalnie gruba! Ale to się zmieniło, kwiecień przyniósł mi tyle różnych bodźców... I teraz, siedzę sama w domu i zastanawiam się, jak to wszystko sprowadzić do dawnego trybu. Tony herbatek, tony gum, tony wód mineralnych, tony sałatek... Zawsze lubiłam zdrową żywność, jestem wegetarianką od trzech lat, a jednak... z każdym dniem jest to coraz bardziej trudne, zamiast być łatwiejsze!
Może los się wreszcie nade mną zlituje. Kupiłam dzisiaj ciężarki, muszę wracać, lepić sobie formę.
Dobra, koniec tego użalania. W sumie, znowu wracam do punktu wyjścia. Koniec z tym.
Wczoraj zamierzałam coś napisać, ale siostra mnie wygnała na zakupy. Musiała sobie kupić sukienkę na urodziny koleżanki. Patrzę na nią, na to młodsze, wyższe ode mnie, filigranowe dziecko i źle się czuję. Ale nic, nic to...
Wczoraj była ważna rocznica. Powstanie. Myślałam o tych ludziach, oglądałam filmy przedstawiające zburzoną Warszawę, a także ludzi stojących podczas specjalnego sygnału. Wzruszające i piękne. Ale czy na codzień dbamy o historię? Ja zawsze starałam się dbać, z różnym skutkiem, ale jednak. Ręce mi opadają, kiedy ludzie wyrażają się lekceważąco o tamtych wydarzeniach lub mylą daty. Ciężkie życie mają miłośnicy historii w tym kraju, a już szczególnie w moim otoczeniu...
Na koniec wspaniała piosenka zespołu Lao Che - Godzina W. Najlepiej to oddaje.