` zdrada, czy ucieczka?
ludzie mają prawo od nas odejść. i nie powinniśmy właściwie mieć im tego za złe, ale.. jak wytłumaczyć odejście kogoś, kogo bardzo się kocha, kogoś, kto przez tak długi czas przekonywał o swojej miłości, jak? często takie odejścia są skutkiem naszego egoizmu, braku szczerości. zazwyczaj winy szukamy w kimś, kto nas zostawił. a może by tak przejrzeć samego siebie? zsumować wszystkie słowa, które nie powinny nigdy paść z naszych ust, przypomnieć sobie chwile, kiedy to właśnie my popełniliśmy błąd, kiedy zrobiliśmy coś nie tak. dlaczego z góry zakładamy, że jesteśmy niewinni? wina zawsze leży po obu stronach. oczywiście nic nie usprawiedliwia zdrady, bo to właśnie zdradę mam tu na myśli, ale.. często jest ona czymś uzasadniona. często jest po prostu ucieczką w kolejny ślepy zaułek. jest drogą, która nigdy się nie kończy. takie wyjście wybierają jedynie tchórze. obrzydliwy, śmierdzący tchórz! zdradził, bo nie był wart tego, co otrzymał, nie szanował, nie liczył się z czyimiś uczuciami, nie kochał.. choć wiele razy to powtarzał. kłamał? owszem. zranił podwójnie. pozostawił cierpienie, łzy i strach. strach przed kolejnymi związkami, strach przed ludźmi. a sam ucieka. dokąd? donikąd. jeśli zrobił to raz, zrobi po raz kolejny, a potem jeszcze jeden - nie ostatni. ten, który zdradził skazał sam siebie na wieczne potępienie. on jest już niczym.
warto jednak pamiętać, że nie wszyscy są tacy sami, więc np. często słyszane: "wszyscy faceci to świnie" jest tutaj nie na miejscu. każdy jest inny, ale.. każdego nie da się poznać. a jeśli już, to nigdy nie do końca..
nasuwa się tu jeszcze jeden wniosek - może po prostu warto czasem zaczekać z tymi dwoma słowami: kocham Cię?