goraczka.
ukladanka slow czarno-czarnych.
slysze glos,ale widze tylko poruszjace sie usta w niezrozumialym dla mnie jakims dziwnym zlym jezyku. nie te slowa, nie te usta.niby-rozmowa,niby-monolog.
przez chwile ten widok wydaje mi sie nawet smieszny,dopoki przestaje skupiac sie na ustach i slysze slowa.
nagly niebyt mam,autyzm nabyty przed chwila. juz nie wiem czy siedze czy leze,bo nic nie czuje procz stanu gorszeo niz stan przed lzowy,bo tu juz jest stan kiedy lez nie ma, kiedy trudno odroznic dramat od komedii.
godziny.
skrajne wyczerpanie.jedna mysl na sto obrazow.
kalejdoskop slowno -zmyslowy.popekane lustro sklejone w disco calosc.
przegladam sie,realia pokrojone w kawalki ,nasza paranoja przyczepiona do sufitu.tysiac kawalkow ciszy.
szarosc pod oczami.codziennosc.brud zycia na twarzy.
chce zasnac.mocniej naciagnac kaptur.zaslonic sie czyms. ale nie mam nic.
i nikogo.
i znowu wszystko ciezsze,bo znow tylko moje. nie twoje juz. bo juz chyba nie chcesz byc.