No i jest. Długo oczekiwany weekend nadszedl. Nadszedł po to, aby przeminąć jakoby jeden dzień. Staram się nie smęcić. Wytrzymam te trzy dni szkoły, a potem... półmetek. Czyt. wielkie chlanie.
Na ekranie telewizora "Maska". Heheh, chyba wybiorę się na wycieczkę do Stanów i porwę stamtąd Jima. Potem zabiorę go ze sobą.
Znów spędziłam niedzielę jak typowy obibok. Z laptopem na kolanach, kubkiem gorącej herbaty, którą ostatnio piję litrami, i przeglądając od czasu do czasu Twoje zdjęcia.
Nie można zapomnieć o świrowaniu z Celinką... all day, all night xd