Wczoraj Hektor miał swój dzień kąpieli. Krzyczał na nas już od tygodnia, a jego ojciec powiedział, że trzeba usunąć kurz z wnętrza maszyny. Ale cham mały jak wróciłam z uczelni za pioruna nie chciał się wyłączyć! Wpierw się zawieszał, potem dłuuuugo zwlekał z "zamykaniem systemu". W końcu pogroziłam, że wyciągnę wtyczkę z prądu, to się grzecznie wyłączył. W sumie nie dziwię się, że tak na nas krzyczał - w środku było tyyyle kurzu :P Ale teraz już jest grzeczny i czyściutki. Nawet klawiaturę mu odkurzyłam.