Akt 25 Prawda, wierza, słońce.
Wtedy to będąc na szczycie mojej wierzy.
po upływie miliona lat w samotności,
w ciężkiej pracy by dążyć do doskonałości.
moja wierza zaczeła płonąć marzeniem,
marzeniem o MIŁOŚCI!
moje serce przerodziło się w ogień,
moja dusza połączyła się z światem,
nie było już piasków, nie było kamieni, nie było wody..
Byłem tylko ja z Wiarą, Nadzieją i Miłością.
A największą z nich była "Miłość"
Dlatego pokochałem Gwiazdy które jak do tąd mijałem,
pokochałem Gwiazdy które ze mną zostały,
pokochałem świat w którym przyszło mi poznawać swoje słabości,
pokochałem moje słabości,
pokochałem siebie,
i najważniejsze pokochałem moją samotność.
wtedy to kiedy mój ogień zaczął wpływać z mojego serca,
a uczucia płoneły we mnie niczym nieskończone oblicze kosmosu.
Nie boję się, nie obawam sie,
bo nie mam nic do stracenia.
Ale za to mam Miłość którą szukałem,
Miłość która we mnie żyje,
przemawia do gwiazd.
Miłość, która dokonuje cudów.
wszystko to zmieniło się w słońce,
czyli ja.
jednak każda gwiazda posiada serce,
każde bowiem ciało niebieskie posiada imię,
a wzywa nas Miłość.
każdą bowiem zna,
i każdą dopatruje.
Kocham tę miłość to mało!
jestem nią za dużo!
małe ziarenko piasku,
iskra w ciemności,
żarzące się iskry.
Czy przetrwam?
oto jest pytanie..
Czy przeżyje.
nie spłonę?
nie wypalę się?
miłość nie umiera.. żyje wiecznie.
Miłość nie rani.. opiekuje się.
i miłość nie ma końca.
Słońce mojej duszy zaczeło nową drogę w poszukiwaniu prawdy.