photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 STYCZNIA 2011

One Shot

Tylko strzelic sobie w łeb........................................................

 


 < < < - Posluchaj.

ROZDZIAŁ IV

 

Clayton Blaisdell junior urodził się w mieście Freeport w stanie Maine. Trzy lata później jego matka przechodziła z zakupami na drugą stronę Main Street i wpadła pod ciężarówkę. Zginęła na miejscu. Kierowca Jak się okazało, był pijany i prowadził bez prawa jazdy. W sądzie powiedział, że żałuje. Płakał. Obiecał, że z powrotem zacznie chodzić na spotkania AA. Sędzia ukarał go grzywną i wsadził na sześćdziesiąt dni do paki. Mały Clay też dostał wyrok: życie z ojcem. Ojcem, który w piciu był ekspertem, nie miał natomiast pojęcia, co oznacza skrót AA. Clayton senior pracował na stanowisku sortowacza w fabryce tekstylnej Superior Mills w mieście Topsham. Koledzy mówili, że podobno czasami zdarza mu przyjść do roboty na trzeźwo.
Kiedy Clay poszedł do pierwszej klasy, umiał już czytać i bez trudności dodawał dwa jabłka do trzech. Już wtedy był duży jak na swój wiek i choć życie w mieście Freeport nikogo nie pieściło, nie miał problemów na podwórku, mimo że rzadko kiedy widywano go bez książki w dłoni albo pod pachą. Ale ojciec był większy od niego i dzieciaki w każdy poniedziałek z zaciekawieniem czekały, aż Clay Blaisdell przyjdzie do szkoły, żeby zobaczyć, gdzie ma nowe bandaże, a gdzie nowe siniaki.
- To będzie cud, jeśli ten chłopak dożyje pełnoletności, w każdym razie bez trwałych uszczerbków na zdrowiu - powiedziała kiedyś pani Sarah Jolison w pokoju nauczycielskim.
Cud się jednak nie zdarzył. Pewnego sobotniego poranka, kiedy właściwie nic się nie działo, Clayton senior, dręczony ciężkim kacem, wytoczył się z sypialni; mieszkali wtedy z synem w kamienicy, na drugim piętrze. Clay siedział po turecku przed telewizorem w dużym pokoju, oglądał kreskówki i zajadał jabłkowo--cynamonowe chrupki śniadaniowe.
- Ile razy mówiłem, że nie wolno ci tutaj żreć tego gówna? -zapytał starszy Clayton, a potem złapał młodszego, wyniósł z mieszkania i zrzucił ze schodów. Chłopiec upadł na głowę.
Ojciec zszedł po niego, podniósł, przytaszczył na górę i znowu zrzucił. Za pierwszym razem Clay nie stracił przytomności. Za drugim zgasło mu światło. Ojciec ponownie zszedł po niego, podniósł, przytaszczył na górę i obejrzał.
- Zeż sukinkot jebany - warknął i zrzucił go jeszcze raz. - Masz - powiedział do leżącej bezwładnie u stóp schodów kupki nieszczęścia, która była jego synem, obecnie w stanie śpiączki. - Od dzisiaj dwa razy się namyślisz, zanim przyniesiesz mi do pokoju to zasrane gówno. Niestety, Clay od tej pory zaczął mieć problemy z myśleniem. Trzy tygodnie przeleżał nieprzytomny w szpitalu Portland General. Lekarz, który go prowadził, był już zdania, że będzie tak leżał jak warzywo, dopóki nie umrze. W końcu jednak chłopiec odzyskał przytomność, ale okazało się, że jest teraz słaby na umyśle. I skończyło się noszenie książek pod pachą.
Urzędnicy opieki społecznej, zapoznawszy się z opisem obrażeń odniesionych przez Claya, nie chcieli uwierzyć jego ojcu, który twierdził, że syn spadł ze schodów tylko raz. Nie przekonały ich też jego wyjaśnienia dotyczące czterech na wpół zaleczonych śladów po przypalaniu papierosami, które odkryto na klatce piersiowej chłopca, a które żadną miarą nie przypominały jakiejś tam łuszczącej choroby skóry".