Widziałam, jak upadali najwięksi mocarze.
Widziałam, jak matki żegnały synów.
Widziałam pogrzeby bliskich mi osób.
Ze wszystkim sobie radzę, tylko nie potrafię wymazać błękitu ze wspomnień.
Gdybym miała napisać list pożegnalny zaczęłabym to już teraz, żeby skończyć za tydzień. Nikt nie byłby winny. Za miłość i takie łzy się nie wini. Dziękuję wszystkim tym, którzy byli i nie dali się odstraszyć moimi humorami, ale na kolanach ląduję przed tymi, którzy dopomogli moim zmartwieniom.
Bo to mnie nie zabiło, więc umocni. A gdy będę znów silniejsza, dam sobię radę z tym, co mi zgotowali.
Mam gorączkę - tak zwanego szejka w mózgu. I wypieki. I zmarzłam. I rozładowałam telefon rozmawiając z BoskimDżonymKrólemKuchni.
Teraz może się zmienić tylko na lepsze bo... `jesteś, a więc musisz minąć, miniesz a więc to jest piękne.`
A na razie off.