I po 100dniówce
wybawiły się, bo nie ma to jak:
bounse z księdzem- ale taki jak na disco w metronomie, nie ma to tamto
latanie z podwiązkami na głowie
oblanie się tłuszczem na samym początku
podarte rajty
robiene fociczek
wyrywanie klasowych basili
jak narazie to tyle reszty zdradzać ne będziemy, bo nigdy nie wiadomo kto to czyta ;p
a ja bym chciała dodać do tego wszystkiego fakt, że robiłtśmmy jak zwykle najwięcej zamieszania. ale to już chyba norma. bo dobra impreza nie jest zła!
ważne , żeby umieć z każdej nudnej imprezy imprezę godną najlepszego baunsu :D
nie zapomniany uśmiech pani dzioty, widzącą mnie i klaudynę z podwiązkami na głowie.
i niezapomniane rycie bani, z związku z betonem klasowych bazyli. !