Zdjęcie z czwartku, z hmm wyjścia służbowego na miasto ;) Moja mina wynika pewnie z tego, że Ruda trafiła gdzieś blisko środka, więc po prostu w tarcze. Czwartek to tylko wstęp do udanego grubego długiego weekendu. W piątek byliśmy z Kobrą w Gdyni, żeby załatwić szkołę, za dużo nie załatwiliśmy... Po drodze do Bdg zabraliśmy Kamile z Gda. Do godz. 6 rano w sobotę [czyli jakieś 48h od pobudki w czwartek, bo ciężko liczyć 1,5 drzemki w piątek za jakiś odpoczynek] cały czas na nogach. Przez ten czas, że tak powiem nie brakowało niczego i było to chyba najbardziej zwariowane 48h w moim życiu :P
W sobotę po kilku godzinach snu trzeba było zacząć od nowa dzień no i zaczęliśmy... Bo Pan Kobra mnie nie opuszczał, że tak powiem :P :D Sobotni wieczór / noc była śmieszna, nawet hmm bardzo :D No niestety o szczegółach nie mogę pisać :D Napiszę tylko, że byliśmy w Terminalu w Szubinie :P Niedziela zasadniczo też nie nadaje się do cytowania.
Dzisiaj [pon] od rana pojechaliśmy znowu do Gdyni. Załatwiliśmy wszystko! Droga do obrony wolna! :) Pod koniec moja obrona mgr! Najlepszą obroną jest atak! ;)
Od wczoraj nie ma gazu na chacie, nie ma komu posprzątać i inne takie rzeczy. Od jutra trzeba przystopować i iść na zakupy... normalne zakupy ;)
Pewnie nie napisałem jeszcze o wszystkim o tym co mogłem, ale z głodu nie pamiętam :P
Jutro do pracy...