Komu w życiu nie zdarzyło się rzucić przysłowiową "k*urwą"? Bądźmy szczerzy nikomu, a zwłaszcza w takim kraju jak u nas gdzie owe słowo stanowi przyprawę naszego języka. Wszelkie bluzki są nieodłączne a to w słowie mówionym, a to w słowie pisanym. Samemu mi sie ni raz zdarzyło po cisnąć łaciną jak nie zdałem testu czy ktoś sprzedał mi heda w COD-ie. Ale dlaczego bluźnimy i gdzie jest jest granica między kulturą, polaczkowatością a zwykłym brakiem wychowania.
Po pierwsze, bluźnimy bo lubimy, no niestety. Komu się nie zrobiło lżej gdy w języku łacińskim określił krzywą. Tak, to jest geneza waszego ulubionego słowa, widzicie mówicie a nie wiecie co. Naukowo udowodnione zostało, że ciśnięcie taką mową łagodzi ból. To też podświadomie rzucamy mięsem gdy w coś się uderzymy np. małym palcem o kant łóżka. Ciśniemy kurczakiem i od razu nam lepiej. Dalej, jest to swego rodzaju wyolbrzymienie, wyniesie i nadaje zdaniu bardziej poważny ton zobaczmy: "Gdzie jest moje trzysta baniek" a teraz "Gdzie jest k*rwa moje trzysta baniek". Widać różnice prawda. Mówi się zdjęcie wyraża tysiąc słów, a wcale nie. Swojskie bluzki potrafią u niektórych ludzi zastąpić cały alfabet. No własnie niestety, nadmierne bluzgi świadczą o małym zasobie słów. Jak nie mamy synonimu do słowa wspaniałe mówimy k*rewskie a jak antonimu to ch*jowe. Drą się te mordy za oknem chwaląc się czymś czego powinny się wstydzić. Same słowa na chu i na pe. So sad. Mogą też świadczyć o tym ze ktoś nie ma nam nic do powodzenia więc ciśnie mięsem. Nadmierne bluźnienie jest symbolem zacofania i braku szarych komórek, powtarzam nadmierne. Sam sobie lubię czasem tak strzelić. Bo te "zakazane" słowa jako jedyne w szybki sposób rozładowują emocje, przekazują powagę sytuacji czy też są zwykłym uciszaczem bólu. Ani nie bronie łaciny podwórkowej anie nie potępiam ale proszę mi pod blokiem nie drzeć mordy w tym właśnie języku bo to strasznie wk*rwia :) Dziękuje dobranoc.