Ahahah to zjdęcie mnie rozwala. By Mateusz z przyczajki....
Ok, dzisiaj był dobry dzień. Dzisiał kurde był naprawdę zajebisty, produktywny dzień. I choć nie robiliśmy nic (opierdoling całodzienny), to czuję, że zrobiłam dzisiaj wiele.
Jestem na diecie. Nareszcie, nie? To już 5 dzień. Dizisiaj sobie (przez nich) nieco pofolgowałam, ale należało mi się, po tylu dniach głodówki. Jednakże walczę dalej ze swoją wagą, nawet ruszyłam do sportu. Zadziwiające, nieprawdaż?
Mam ostatnio w sobie dużo pozytywnej energi. Pożytkuję ją w pracy twórczej. Krish wróciła do pisania z głową pełną pomysłów... Mam nadzieję, że jesienno-zimowe depresje mam już za sobą. I choć nie lubię lata, nie lubię upałów to zaczynam pomału wracać do życia.
Są jednak rzeczy, ludzie i wydarzenia tej zimy, których nie da się zapomnieć. I dobrze...
Dziękuję mojej Mysi Pysi Gabrysi <3
Kejmilowi i Mattew <BUAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHA>
i dziękuję Krish (to jest arabskie więc nie pasuje LOL).
A także podziękowania Mad za to, że chce jej się słuchać tego, co pierdolę. Podziwiam <3