nie lubię tej sztucznej atmosfery świąt... tej nieszczerości... tego nerwowego biegania przez dwa tygodnie przed świętami tylko po to, żeby przez jeden wieczór poudawać jak to wszyscy się kochają i jacy to nie są szczęśliwi... dlaczego nie można być takim na prawdę i nie tylko od święta ale i na co dzień? dlaczego na ulicy muszę mijać faceta trącającego z bara starszą kobietę, z którego twarzy z łatwością można wyczytać: "mam cie gdzieś stara babo, śpieszę się, bo muszę kupić szybko karpia, bo inaczej mnie żona w domu zabije"...? dlaczego w kościele muszę oglądać ludzi, którzy nie licząc się z nikim wpychają się na przód kolejki do spowiedzi, do której idą tylko dlatego, że tak trzeba? dlaczego znowu na pasterce będę musiał oglądać śmierdzących wódą, czerwonych jak burak ludzi, tak czczących Boże Narodzenie? jaki sens u niektórych ma świętowanie jeżeli wynika z tego więcej szkód niż pożytku? nie rozumiem... wielu rzeczy chyba po prostu nie rozumiem...
mimo wszystko, życzę wesołych świąt i spełnienia marzeń, bo to marzenia są w życiu najważniejsze
Janusz