Nie mam zdjęć. Pustka.
Projekt także zakończony, ale dziwnie mi. Chyba od grudnia będę kontynuować.
Osiągnęłam niesamowity spokój ducha. Wewnętrzne i zewnętrzne wyciszenie. Fazę zero.
Dawno się tak wspaniale nie czułam. Tak jakby nagle wszystkie puzzle, które dotychczas chciałam połączyć ubijając na siłę młotkiem, same magiczną siłą poprzesuwały się na odpowiednie miejsca i scaliły w jedno.
"I need your love, I'm a broken rose..."
Czuję się dobrze w swojej skórze. Przestało mi przeszkadzać to, że z koronkowch czarności przerzucam się w dres i odwrotnie. Raz Nana, raz Hachiko. Dwie twarze, każda moja. Tak obrazowo przedstawiając... ale w sumie po co. Nie czuję już potrzeby tłumaczenia się sama przed sobą. Wreszcie.
Nawet mama coś zauważyła. Powiedziała, że od kilku dni jestem inna. I ona też była wobec mnie miła.
Ah, dawno zapomniane uczucie powróciło. Miło tak porozmawiać jak z przyjaciółką, mamo.
Niecałe 47. Tak naprawdę to tuż tuż. Pamiętam 77, to było tak niedawno...
Warszawo, jesteś dziwna.
Ale dziękuję za możliwość spotkania pewnej osoby.
Bardzo dziękuję.
http://www.youtube.com/watch?v=_wxoPZijXU0
Yumi#