Dlaczego,
zawsze jak już dochodzę do siebie
(jeśli można to tak nazwać)
znajdzie się następny problem???
mam wyjebane na to,
że komuś nie podoba się moja smutna mina i krzyczy mi bym nie smuciła.
to co do chuj?
mam szczerzyć zęby jak popierdolona
gdy czuję się tak cholernie źle...?