Jej łzy były gorące. Niepowstrzymywane toczyły się po zaróżowionych policzkach i spadały w nicość jej dłoni. Świat toczył wojny, a ona stała z boku. Uświadomiła to sobie, widząc, jak kolejne osoby z jej otoczenia niszczą się wzajemnie. Mogła tylko stać i krzyczeć, lecz jej błagający o pomoc głos nie był w stanie nic zmienić. Dopiero gdy On wetknął jej broń w dłonie, dopiero gdy jej palcami nacisnął na spust zobaczyła, jak wiele może, jak wiele potrafi jej drobna, krucha osoba. Uniosła pistolet, obrała cel, wymierzyła i oddała strzał kończący życie osoby, którą kochała, osoby, która zniszczyła jej życie.