Po 2 tygodniach w końcu na koniach! A zdjęcie stare..
przed 15 z Patką na konie. No, udało mi się dzisiaj kochanego rudzielca
Hipcia jeździć. Dzisiaj byłam tylko ja, Rafał, Werka, Patka jako fotograf,
Marek i Ala, ale dzisiaj jeździła nasze konie. Rafałowi się jeździć nie chciało,
ja szybko rudego ubrałam i wio. Kocham go mieć tylko dla siebie. Pare
kółek stępa, potem dużo pracy w kłusie. Dużo kółek w tym tępie, wolt w
koło przeszkód. Potem galop na lewo.. cud, miód i malina! Dobre tępo,
żywo, tylko to jego kaszlenie czasami denerwuje. Ogółem jechał tak pięknie,
że nawet w pełnym siadzie mną nie rzucało, wręcz wszystko płynnie szło.
Kocham go takiego! Potem chwila stępa i galop na prawo. No tu mnie
zdenerwował trochę, bo przed zagalopowaniem zaczął mi łbem machać i go
brać jakoś na bok. W pewnym momencie miałam wrażenie, że galopował
bokiem </3. Ale potem się ogarnął, trochę za bardzo torpedowanie mu się
włączyło i musiałam w pół siadzie jeździć. Potem postępowałam, popracowałam
sobie w kłusie ćwiczebnym i mnie nie rzucało! W końcu zaczynam się z nim
ogarniać, nie rzuca mną.. Ahaha, jedziem z Hipciem na zawody w ujeżdżeniu,
ahaha. Nie no żart. W pewnym momencie mi się zebrał nawet, więc w ogóle
szczęśliwa jestem! Miś <3 Występowałam go, rozebrałam i do stajni poszedł już
na jedzenie i spać. Odpięłam od siodła czaprak i futerko, bo jak brałam je na
jazde to były mokre.. od soboty. Hipcio już nie ma takiej kondycji jak kiedyś, ale
w lato mu ona wróci jak nie wcześniej. Umyłam wędzidło, poszłam dałam jeszcze
marchewkę dla Hipcia za dzisiaj, ogarnęłam co miałam ogarnąć i z Rafałem i
Patką do domu. A podłoże ogółem nie jakieś mega zajebiste, ale dało się jeździć.
I sekudnowy zawał jak mi się Hipcio potknął a ja w pół siadzie jechałam..
Idę oglądać jakiś film. Bang!