Są takie sprawy, których na trzeźwo nie zrozumiesz. I nie mówię tu o wymysłach Mickiewicza, ani samiwiecieoczym. Dlatego popieram wszelkie roztwory drogie i tanie C2H5OH. Tylko że, tu cały czas chodzi o te cholerne eMskie (nie mylić z emolskie) PEA. No bo ja proszę o to pea, nu ja czekam na pea i czekam, nu wkurzam się, czekam, szukam, czekam. Nie umarło, bo eM mówi, że jest uzależniona, czyli że korzysta. I nienawidzę amid całym sercem, duszą ciałem i czymkolwiek jeszcze, ale PEA, PEA, PEA na prezydenta (nie wierze, że to napisałam, nie ma to nic wspólnego z samiwiecieczym ).
Wiecie, że mi dobrze? Nie biorąc pod uwagę braku PEA i pomałańczy, która annoying me.
eM, słonko, mogłaś nie mówić, nie reklamować, nie dawać za darmo, jak narkotyku.