Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Barcelony. Co prawda Marc nie strzelił bramki, ale grał naprawdę dobrze. A co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? Mianowicie to, że naprawdę bardzo mi się podobało. Nie spodziewałam się tak świetnej atmosfery na boisku, chociaż słyszałam wiele razy od Liz jak jest. Na pewno moje zainteresowanie piłką zmieni się teraz o 180 stopni bo w sumie zmieniło się kiedy zobaczyłam tych wszystkich kibiców. Chyba musze częściej wybierać się na takie rzeczy. Po meczu pogratulowałam Marcowi, pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam w stronę domu. Liz została jeszcze chwilę z chłopakami bo i tak szła w całkowicie inną stronę, a ja musiałam wracać sama. Co prawda Bartra pytał się czy ma mnie odprowadzić, ale nie pozwoliłam mu, ponieważ wiedziałam, że jest zmęczony po spotkaniu i musi odpocząć. Było już trochę chłodno, więc szłam z założonymi na piersi rękoma, a jako że nigdzie mi się nie śpieszyło wracałąm dość wolnym krokiem. Zamyśliłam się trochę jednak chwilę później mało co nie dostałam zawału. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moich ustach i przedramię na szyi. Moje serce zaczęło bić jak jakieś szalone, mało co nie wyskoczyło. Przerażona złapałam rękę napastnika jednak po chwili już jej nie było i usłyszałam tylko głośny śmiech. Odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Jose! Jednocześnie ulżyło mi, że moje życie rzeczywiście nie jest zagrożone, a z drugiej strony miałam ochotę go udusić własnymi rękoma!
-Czy ty chcesz żebym umarła na zawał czy coś w tym stylu?!
-Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać -w dalszym ciągu się śmiał- Tak łatwo Cię wystraszyć, a jesteś przy tym tak bardzo słodka -powiedział kiedy już trochę się uspokoił.
-Nie rób tak więcej -mocno się w niego wtuliłam, a On schował mnie w swoich ramionach. Jakąś chwilę później objął mnie jedną ręką i poszliśmy się przejść. Oczywiście mądry Jose zdecydował, że pójdziemy poleżeć na plaży bo o tej porze już nikogo nie ma. W sumie nie był to taki zły pomysł, więc zgodziłam się, ale później zaczęłam tego żałować. Dlaczego? Chociażby dlatego, że mój jakże kochany chłopak wszedł ze mną na rękach do zimnej wody. Nie wiem skąd te wszystkie pomysły przychodzą mu do tej główki, ale chyba za to Go kocham. Jose jakiś czas później odprowadził mnie do domu jednak jak zawsze nie mógł zostać, bo rano ma jakieś ważne spotkanie. Kolejna świetna wymówka... Po powrocie do domu od razy zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i weszłam pod prysznic. Całkiem już odświeżona poszłam do sypialni kładąc się do łóżka. Chcąc nie chcąc ten mecz chyba mnie wymęczył, więc od razu po położeniu się zasnęłam.
Obudziłam się jakoś o 10. Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę po czym znów wróciłam do sypialni żeby ubrać się w jakiś ciuchy. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół i usiadłam prze telewizorem w celu poszukania jakiegoś ciekawego filmu -jak zawszę nic. Jakoś przed 12 usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam je otworzyć. Nie powiem, że nie byłam zdziwiona kiedy zobaczyłam Jose -ważne spotkanie hmm? Do tego dlaczego pukał skoro zawsze wchodzi sam?
-Dlaczego nie wchodzisz?
-Przyszedłem tylko na chwilę, nie chcę tego wszystkiego przeciągać -rzucił, a ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi więc spojrzałam na niego pytająco- Masz tutaj wszystkie swoje rzeczy, a moje albo oddasz, albo zatrzymasz jak wolisz...
-Czekaj, czekaj, czekaj, stop! O co tak właściwie Ci chodzi? -zapytałam zdziwiona.
-Kurde Clari naprawdę tak trudno domyśleć się o co chodzi kiedy oddaje Ci wszystkie twoje rzeczy? To koniec, to wszystko nie ma sensu. Ja... ja już Ciebie nie kocham -przeanalizowałam sobie to wszystko co właśnie mi powiedział i po prostu nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Chyba nie da się w kimś odkochać z dnia na dzień?- Prawda jest taka, że kocham kogoś innego i to za szybko się nie zmieni bo Ona jest w ciąży -dodał po chwili przez co tylko mnie dobił- To by było na tyle... To cześć -powiedział i po prostu odszedł. Ja za to nadal stałam w tym samym miejscu kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. On naprawdę ze mną zerwał! Przecież jeszcze wczoraj było idealnie! Nic z tego nie rozumiem... Z patentem zamknęłam drzwi i znów usiadłam na kanapie w salonie tępo gapiąc się w plazmowy ekran. Gorzkie łzy spływały mi po policzku, a ja kompletnie nie wiedziałam jak mam się teraz zachować. Obiecałam sobie, że się nie załamię bo skoro mnie zdradził to najwyraźniej nie był tego wszystkiego wart, ale tak czy tak musiałam się komuś wyżalić. Wzięłam telefon pod rękę i zadzwoniłam do Sergiego, bo wczoraj wymieniliśmy się numerami. Nie wiem dlaczego zadzwoniłam akurat do niego, ale to było pierwsza osoba, która przyszła mi na myśl...
-Błagam powiedz, że masz czas i masz ochotę do mnie przyjechać -rzuciłam od razu po tym jak odebrał połączenie, na moje szczęście miał i czas i ochot, więc podałam mu swój adres i czekałam aż w końcu się u mnie zjawi...
________________________________________________________________
Nie wiem dlaczego jest w tym rozdziale tak jak jest, ale mniejsza z tym xd dobrze, że wgl coś powstało bo ostatnio dość nieregularnie u mnie z dodawaniem rozdziałów :D Kolejny będzie jutro na prawie 100%, bo w sumie zaraz się za niego wezmę xd Chyba w nocy łapie mnie wena haha :D Dobranoc misiaki <3
26 LISTOPADA 2020
8 LISTOPADA 2020
17 MAJA 2020
5 MAJA 2020
5 MAJA 2020
17 SIERPNIA 2015
22 MARCA 2015
18 MARCA 2015
Wszystkie wpisy