Kiedy tak siedze i rozmyslam nad minionym tygodniem - co zdarza mi sie w weekendy - dochodze do wniosku, ze data mojego zamknięcia w abramówku zblża sie wielkimi krokami. W sumie chyba nie każdemu zdarzają sie takie szponty:
*zostałem złapany przez psy, byłem aktywnym uczestnikiem pościgu za rowerem przez polonez policyjny, a policjantom sie pojebało i myśleli, że są w westernie i kazali mi trzymać ręce na widoku i szerzej nogi(bez skojarzeń)
*dzień później poślizgnąłem sie na gównie i wjebałęm sie do rzeki.
*kolejnego dnia zapomniałem pójść na mature, a wieczorem w barze ziomek mi połamał szczote na głowie.
I co wy wiecie o przegięciach ;[
a teraz z zupelnie innej beczki:
zdjęcie dedykowane wszystkim znajomym, których spotkał zły los.