Mogłabym wykrzyczeć całemu światu, że jestem najszczęśliwsza na świecie, tak, że teraz siedzę i gapiąc się na ściane mordka mi się cieszy, patrzę w okno mordka mi się cieszy, myśle o niczym i jest tak samo, robię cokolwiek i jest tak samo, ciągle się cieszy. A wszystko to zawdzięczam jednej osobie, która wprowadziła mnie w ten stan jakieś 772 dni temu i całe dwa lata, już ponad darzy mnie cholernym szczęściem, okropnym szczęściem, wręcz obleśnie cudownym!
I mimo tego, że się sprzeczamy, denerwujemy wzajemnie, przedrzeźniamy, wrednimy i w ogóle, to i tak kocham Cię tak samo ogromnie bardzo mocno, no i jakoś muszę znoscić Twoje śmierdzące pierdy. I bede zadawac Ci miliony glupich pytan, bede gadac glupoty, zebys sie denerwowal i gapil sie tymi morskimi ślepiami na mnie, a w koncu zaczal mnie laskotac, popychac i tulic. KOCHAM CIĘ KOSMITO.