Na początku pod zdjęciem z białą kartą była napisana treść. Później pod wpywem emocji zmieniłem ją na "hasło wygasło". Nie mogłem doczekać się momentu, w którym po wielu próbach udaje Ci się rozwiązać zagadkę i spotykasz ten napis. Nie wiem czemu chciałem to zrobić, nie pamiętam, ale było to przerażająco głupie. Cały ten dorobek został edytowany na potrzeby aktualnych czasów. Tak jak obiecałem zdradziłem Ci treść, która tutaj była. Jednak dla kaprysu zamieniłem pierwszy wpis na słowa od autora. Trudno zwracać mi się w tej postaci w normalnym języku, jeszcze trudniej się przestawić. Napisałem to wszystko, właściwie dalej pisze, ponieważ ostatnie miesiące nie były dla mnie łatwe. Nawet nie wiesz jak mocno nienawidzę siebie, że nie złożyłem Ci życzeń urodzinowych. Nawet nie wiesz jak mocno poruszyło mnie pytanie, które zadałaś dzień po nich. Ten rok zaczynał się obiecujaco, ale nawet nie zorientowałem się kiedy przykryła mnie lawina. Średnio wiem co się przez ostatnie miesiące działo wokół mnie, chodziłem po tych samych ścieżkach potykając się o te same kamienie. Wizja styczności z przeszłością wywoływała paraliż, dlatego uparcie nie obracałem się za siebie. Niesamowitą dawką emocji były wspomnienia, którymi się ze mną podzieliłaś. Przeżywałem każdą linijkę tekstu i strzeliłem sobie w pysk na widok tego jak skończyłem rozmowę w JHdjshd.txt. Do tego wczoraj do południa przeczytałem całą Boziu. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś wręczy mi bardziej osobisty i cenny prezent. Mimo, że szybko znienawidziłem jeszcze jej cyfrową wersję. Wszystko przez jeden wpis, który (nie)wiedzieć czemu wzburzł mnie tak instensywnie, że pamiętam te emocje dzisiaj. Nawet tytuł "poniedziałek" brzmi wkurwiająco. Mimo, że życzyłem sobie żeby wszystko przykryło się mgłą. Żeby znikło mi z oczu. No właśnie, proszę nie dziw mi się, że przegrałem w Twoim teście. Robiłem wiele rzeczy żeby wyrzuć wspomnienia związane z Tobą, z miłością do Ciebie z historią, którą przeżyliśmy. Tak, wiem, że to to było milion lat temu że byliśmy dziećmi że to trwało ułamek chwili, ale to nie moja wina. Jako dziecko czy nastolatek nie miałem wiele wzorców do naśladowania. Jestem mocno wyrwany z kontekstu mojej rodziny, ale braknie mi czasu żeby to wszystko opisać. Sam sobie wykreowałem pojęcie miłości i pech chciał, że to Ty byłaś inspiracją do tego. Trochę bolało przyjęcie wszystkiego w tak krótkim czasie, ale to sprawiedliwa pokuta. Nie można odrzucić częsci siebie nawet jeśli jest niewygodna. Dlatego chcę skończyć ten rok, te lata i iśc w końcu na pasterkę. Chcę umrzeć by odrodzić się wolny od demonów w nowym roku. Nie mam już siły, cierpliwości. Nie jestem w stanie rozmawiać z Tobą o przeszłości twarzą w twarz. Przez to za każdym razem gdy mam Cię zobaczyć cały płonę, a potem, gdy Cię widzę, chowam ręce w kieszenie. Tyle razy chciałem Ci to powiedzieć w niezliczonej ilości miejsc i sytuacji. Zdradzić hasło jeszcze zanim zostało zaszyfrowane. Wiedziałem jednak, że kolejny zawód popsułby zbyt wiele.To klątwa, która mnie zniszczyła. Dlatego wyrzuciłem to wszystko tutaj, niech to w końcu się skończy. W starym stylu.
Edit:
26.12.2017 20:15
Minęły dwa dni. Sowa nie chce wylecieć z listem do Ciebie. Na pewno obawiam się Twojej reakcji, obawiam się, że zabiję dziewczyną z pokoju 1710. Choć czuję, że od dawna już jej nie ma, zdecydowanie lepiej ogląda mi się scenariusze mojego autorstwa. Z takim przekonaniem pisałem te wszystkie linijki, choć nie miałem wiele czasu. Nie chcę mieszać się w tamte wpisy, nie chcę dodawać nic nowego dlatego rozszerzę zakończenie. Gdy przeczytałem to wszystko jeszcze raz znalazłem wiele niedoskonałości. Za mało patetycznie, z brakami, za krótko, błaho. Tak przez większość swego życia odbierałem wszystko, co zrobiłem. Gdy jako zakompleksiony, z bestią na głowie, odziany w tę samą czarną bluzę każdego dnia dzieciak mógłem chwycić Boginię za rękę poczułem, że świat nie jest czarno-biały. Zburzyły się mury, ograniczenia, wiedziałem, że jeśli tylko chcę mogę, przy odrobinie szczęścia oczywiście, doznać co tylko sobie wymarzę. Pożerałem świat bo był też dla mnie. Potem go wyrzygałem gdy Boginii pomalowała się czerwoną szminką. Nie wiem czy rozumiesz, nie jest mi przeznaczone opisać to prostymi słowami. W dwa dni odwiedziłem kilka miejsc z przeszłości i pewnie jeszcze sporo odwiedzę do końca roku. Chcę odzyskać starego siebie, czuję, wiem, że tym razem się nie pokłócimy..Wiem, że może wydawać Ci się to wszystko śmieszne, ale mam jedną, jedyną prośbę. Pokaż to wszystko dziewczynie z pokoju 1710 jeśli jeszcze ze sobą rozmawiacie. I nie śmiej się ze mnie, takie są skutki zamazywania wspomnień.
27.12.2017 23:36
Miałem wrócć do domu i zjeść, a otworzyłem sobie butelkę wina.Znowu całe żarcie spleśnieje w lodówce. Nie żałuję, czuję się jak dziecko. Jest tak wspaniale, siedzę sobie na wolnej chacie, muzyka wypełnia puste przestrzenie. Pierdole wasze przekonanie o wyższości swojego gustu.Mi wystarczy jedno trafione zdanie by pokłonić się autorowi. Nic mi więcej nie potrzeba oprócz darcia mordy mojego imiennika i przesterowanej gitary. Ten duet to dopiero dostał po dupie przez upływający czas. Nie zamilkł w odpowiednim momencie. Czyli się opłaca? Może to wszystko nie było takie głupie. CO TO BYŁO?! CZEMU TEGO WCZEŚNIEJ NIE SŁYSZAŁEM?! Przyznaję się otwarcie, że z dyskografii, która była w moim posiadaniu usunąłem świadomie i bez lęku dwie piosenki. "Sto tysięcy jednakowych miast" i "Popołudnia bezkarnie cytrynowe", nie chciałem ich więcej słuchać. Tak dokładnie przypomniałem sobie ich treść. Ale "Pożegnanie z mistrzami"? Jak bardzo chory jest świat? To nie mógł być przypadek, "nie ma prawa pośród wszystkich praw, które by kazało wątpić, że jeśli całe życie siałeś strach zbierzesz coś innego ponad gniew". Nie mogło to być napisane pod tę chwilę, jakie są szanse? Jasne, że może nie o to mu chodziło, najprawdopodobniej protagonista w tym spektaklu cechował się agresją, brakiem szacunku albo egoizmem. W takim razie czemu w tych wszystkich trzech piosnkach tak wiele pasuje? Tak wiele nie pasuje? Tanie puzzle, największe przekleństwo. To wszystko to straszna historia. CZEMU TO SIĘ DZIEJE. Świetna jest ta piosenka, ale teledysk to kompletna masakra. (Dexy's Midnight Runners - Come On Eileen (Original Promo Restored) (1982) (HD)) Hahah, pierwsze strony dziennika były pisane w podobny sposób. Co jakiś czas przewijała się aktualna piosenka napędzajaca powstawanie tekstu. Podobnie, bo utwory dzieliła większa odległość. Czuję się jakbym siedział na ławce, jakby nad głową szalała burza. Jakbym wypowiadał pierwszy raz w życiu słowa o przeklętym znaczeniu. Boziu jak dobrze się czuję. Boziu wtedy Cię nie było. Boziu teraz Cię nie ma. Tak cudownie wypełniam się sobą. Tak szybko opróżniłem butelkę. Co mógłbym jeszcze dopisać? Że żałuję że poszedłem wtedy by spalić swoją przeszłość? Gdzieś na zepsutym dysku mieszkają zdjęcia popiołu, gdzieś głęboko pochowana zawartość wykluwa się z niego. Stare - nowe. Co tak bardzo przeszkadza Ci w rozwiązaniu zagadki? Może nie te oczy patrzą na treść? Chciałem zrzucić ten krzyż najszybciej jak się. da A teraz Cię nie ma, nie rozglądasz się za hasłem. Przytulona do nieznanych mi snów. Nic nie kończy się tak, jak miało. Na koniec wyrwę to zdanie: "O tym spacerze (w lesie), który się odbyć nie zdążył". I znów ta piosenka, a miałem iść spać. Zostało jezcze kilka dni.
28.12.2017 00:59
A na sam koniec Archipelagi.
Zwyciężyłem tym, że nie usunałem tego zanim to przeczytasz