/cd.vere/
Jasper przyglądał się uważnie moim czynom. Nadal stał przy oknie, przez które wszedł. Odwróciłam wzrok w jego stronę.
- Siadaj. - powiedziałam zachęcająco.
Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Przyłożyłam kubek do ust i wzięłam łyk ciepłego kakao, które po chwili rozgrzewało mój żołądek. Jasper bacznie mnie obserwował.
- No więc - zaczęłam, odsuwając kubek. - po co przyszedłeś?
- Sam nie wiem...
Chłopak podrapał się po karku. Było widać, że coś go gnębi.
- Coś się stało? - spytałam. Jasper spuścił głowę, patrząc na moje ręce, które przykuły jego wzrok. Przyjrzał się im i zanim zdążyłam znowu spytać o to samo, chwycił mnie gwałtowie za nadgarstek.
- Jak możesz się pytać, co się stało? - warknął. - Jak, po tym, co zrobiłaś?!
Jasper puścił moją rękę i warknął głośno. Uderzył pięścią w stolik ze wściekłości, tak mocno, że prawie upuściłam kubek z kakao. Odłożyłam go na parapet i usiadłam z powrotem. Patrzyłam na niego pytająco. Nie miałam pojęcia, o co sie rozchodzi.
- Jasper... - zaczęłam, lecz mi przerwał.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co narobiłaś? - krzyknął, stojąc przede mną.
Chwyciłam go dwoma rękoma za kawałek bluzki i przyciągnęłam go do siebie.
- Jeszcze raz się na mnie wydrzesz, a pożałujesz. - syknęłam, patrząc na niego palącym wzrokiem.
Chłopak patrzył mi prosto w oczy. Uśmiechnął się łobuzersko.
- A co mi niby zrobisz? Uszczypniesz? - mruknął i wywrócił oczami.
- Zdziwiłbyś się. - zakpiłam.
- Czekam, ślicznotko. - rzucił, odsuwając się ode mnie.
Chwyciłam mocniej jego bluzki i przyciągnęłam go z powrotem do siebie.
- Nie prowokuj mnie. - syknęłam.
- To nie igraj ze mną, skarbie. - mruknął z łobuzerskim uśmiechem.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, gdy usłyszałam szmer na schodach. Nie tylko ja się przeraziłam. Spojrzałam na drzwi.
- Cholera. - wykrztusiłam i przełknęłam głośno ślinę.
Puściłam Jaspera i wstałam z łóżka. Czułam, jak moje ciało drży ze strachu. Zastanawiałam się nad tym, co może się zaraz wydarzyć. Wyobrażałam sobie moją mamę przerażoną widokiem Jaspera i mój dożywotni szlaban. Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Zamarłam. Chciałam ostatni raz spojrzeć na Jaspera, który stał za mną. Jego jednak nigdzie nie było. W tym samym momencie drzwi otworzyły się.
- Słyszałam krzyki. Coś się stało? - spytała mnie zatroskana mama.
Moje nogi były w tej chwili jak z drewna.
- Wszystko w porządku. Miałam koszmar...
Mój głos drżał. Bałam się, że mama coś wyczai.
- No dobrze.
- Mamo, mogę spać z tobą?
Popatrzyłam na małą postać, stojącą obok mamy. To była moja młodsza siostra. Connie przetarła senne oczy.
- Oczywiście, słoneczko. Chodźmy. Dobranoc Kim. - rzuciła mama.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Słyszałam, jak mama i Connie schodziły po schodach. Odetchnęłam z ulgą. Serce mi waliło jak młot. W końcu po wszystkim. Zastanawiało mnie jednak, gdzie jest Jasper. Otworzyłam okno, aby spojrzeć, czy nie wszedł na dach. Nie było go tam. Rozejrzałam się po pokoju, w którym panował półmrok. Księżyc świecił mocno i oświetlał część mojego łóżka oraz szafy. Tam także nikogo nie dostrzegłam. Wzdrygnęłam ramionami i położyłam się na łóżko. Wychyliłam się w stronę stoliczka, który miał szafkę na kluczyk. Wyciągnęłam z niej swój pamiętnik. Zaczęłam tworzyć zdania...
"Jasper sprawia, że nie potrafię się na niczym skupić. Patrzy na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, a moje ciało przyjemnie drży. Dzięki niemu czuję się bezpiecznie. Wiem, że w głębi duszy jest dobry i pomoże mi zapomnieć o piekielnej przeszłości z Bruckiem."
Odłożyłam pamiętnik na swoje miejsce i zakluczyłam szafkę. Położyłam się wygodnie na łóżku, przykryłam kołdrą i z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
...