dzisiaj słitaśna foteczka z Mrrrrusiem <3
objadłam się jak nigdy. rano zjadłam tyle, że głodna byłam dopiero o 17. sałatka grecka pyyyycha ;D
cały dzionek chodziłam w takim fajnym koku, co to miał być kokardą ale nie wyszedł.
oprócz tego, że niemal zemdlałam w kościele nic ciekawego się nie wydarzyło.
wszystko przez to, że było tam na serio gorąco, drzwi pozamykane na amen =.=
najpierw gorąco, bardzo gorąco - rozpięłam się, nic nie pomogło. głęboko oddycham - nadal nic.
potem mdli mnie, mam żołądek coraz bliżej gardła. zaraz zaczyna mnie boleć głowa.
mama coś mi mówi, jak nie kontaktuję *.* nagle mroczki przed oczami. kurde - ciemność.
mama mnie łapie, woła tatę i mnie wyprowadzają z kościoła. nogi miękkie, nic nie widzę.
okropne uczucie -.- siadam na murku i powoli się ogarniam.
nagle wychodzi jakiś koleś z kościoła. mama go pyta, czy jemu też słabo - odpowiada, że też =.=
głowa mi napiernicza i wracałam do domu jeszcze lekko zamroczona. teraz jest już ok, na szczęście.
nie ma to jak (prawie) zemdleć w kościele :x